Jak otwierać podwoje wiary przed nowoczesnymi poganami? (Dz 14, 21b-27) 5 Niedziela wielkanocna C

Pierwsze czytanie dziś rozważane to zakończenie i podsumowanie pierwszej podróży misyjnej Pawła Apostoła. Rozpoczęła się ona w Antiochii i tam też się kończy. Zainspirowana natchnieniem Ducha Świętego jest naturalną konsekwencją objawienia, które otrzymał Piotr Apostoł: „Nie nazywaj nieczystym tego, co Bóg oczyścił" (Dz 10, 15).

W konsekwencji tego objawienia Piotr udaje się do domu Korneliusza i udziela chrztu pierwszym poganom. To wydarzenie staje się początkiem ewangelizacji ludów pogańskich. Jednak jej początki nie rozwijają się bez trudności wewnątrz wspólnoty Kościoła. Piotr musi wyjaśnić braciom, dlaczego wszedł do ludzi nieobrzezanych i jadł z nimi (por. 11, 3nn), a powrót Pawła i Barnaby z Cypru jest „ukoronowany” Soborem Jerozolimskim, który musi definitywnie rozstrzygnąć relację chrześcijan (zwłaszcza tych z pogańskimi korzeniami) wobec prawa Starego Testamentu (15, 1-35).

Troskę Pawła i Barnaby o nowo zrodzone Kościoły w Azji Mniejszej Łukasz opisuje serią apostolskich czynności i aktów: „umacniając dusze; zachęcając do wytrwania; trzeba wejść przez wiele ucisków; ustanawiali starszych; polecili ich Panu”. Zakończeniem zaś misyjnej wyprawy jest zebranie wspólnoty Kościoła, która za natchnieniem Ducha Świętego wydelegowała ich do misji i opowiadanie o dziełach Boga, których Apostołowie byli świadkami. W historii Kościoła pierwsza podróż misyjna Pawła i Barnaby to konkretnie i z rozmachem spełniona wizja Piotra, którą Łukasz podsumowuje stwierdzeniem, że Bóg otworzył poganom podwoje wiary.

Kilka ważnych wniosków rodzi się z lektury, która dość sucho i technicznie relacjonuje życie i dokonania pierwszych chrześcijan. W pierwszym rzędzie jest to związek misjonarzy z konkretną wspólnotą wierzących. Wspólnota to konieczne zaplecze dla tych, co wyruszają, aby głosić Dobrą Nowinę w szerokim świecie. Bycie misjonarzem to nie zawód ani spełnianie własnych ambicji. Misja jest wyrazem żywotności Kościołów lokalnych i ich wkorzenienia w Kościół Powszechny. Misja to także odpowiedzialność za tych, którzy poprzez przyjęcie Słowa i chrzest rodzą się do życia wiecznego. W tej odpowiedzialności nie ma miejsca na ambicje przywiązywania do siebie, uzależniania jednych wspólnot od innych, ale jest autentyczna troska o depozyt wiary złożony w sercach tych, którzy przyjęli Ewangelię. A Kościół misyjny to Kościół świadomy ucisków i trudności, które prowadzą do Królestwa Bożego.

Jeszcze jedna aktualizacja dzisiejszej lektury wydaje się nieodzowna. Misja to nie tylko „brodaci misjonarze w afrykańskim buszu”. Kościół misyjny to także rodzina, która wychowuje do wiary, tworzy atmosferę przekazu i wzrostu wiary, wzmacnia ją w obliczu codziennych trudności i ułudy łatwego szczęścia, które przelewa się z medialnych trybun hedonistycznej współczesności. Osobiście myślę, że jedną z najtrudniejszych, a zarazem najdonioślejszych misji ewangelizacyjnych parafii obecnych czasów jest przekazanie wiary przyszłemu pokoleniu. Konkretne inspirowanie rodziców, babć i dziadków, katechetów, wujków i cioć do zaangażowania misyjnego wobec tych, którym łatwiej jest dać „dla świętego spokoju” nowy smartfon, niż mówić o wierze w Jezusa Chrystusa, która daje życie wieczne, umacniać tę wiarę, wskazywać na konieczne jej dojrzewanie. I to wbrew modom, opiniom i trendom tak zwanego „nowoczesnego i demokratycznego” społeczeństwa.

Podobnie jak Apostołowie, żyjemy w pogańskim świecie, zdominowanym egocentrycznym poszukiwaniem przyjemności i obsesyjną ucieczką przed trudnościami i cierpieniem. Nie ma najmniejszego powodu, byśmy wątpili, że także dzisiejszym poganom Bóg otwiera podwoje wiary. Tym poganom, którzy w naszych domach bardziej wierzą facebook’owym, tiktok’owym czy instagram’owym „prawdom i objawieniom”, niż Dobrej Nowinie o Jezusie z Nazaretu. Tylko czy na drodze tych nowoczesnych pogan stanie jakiś współczesny „Paweł i Barnaba”, aby im głosić Jezusa, wzywać do nawrócenia, umacniać, ustanawiać przełożonych, zachęcać?

ks. Maciej Warowny

TOP