Jeśli nie złoto, to co? (Dz 3, 1-10) Uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła

Zstąpienie Ducha Świętego na uczniów czyni ich nie tylko odważnymi świadkami śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, ale także uzdalnia do czynienia znaków, które mają przywoływać do wiary. Uzdrowienie chromego od urodzenia jest kontynuacją znaków mesjańskich, którymi Jezus objawiał się nie jako cudotwórca i boski lekarz, ale dawca nowego życia, autor nowego stworzenia.

Uzdrowienie niewidomego od urodzenia czy też wskrzeszenie Łazarza są znakami nowej rzeczywistości: Oto czynię wszystko nowe (Ap 21, 5). Dla Pawła nowość stworzenia jest koniecznym owocem wiary i chrztu, a całe stworzenie pragnie takiej nowości, doświadczając „bólów rodzenia”, ciężaru życia w świecie (Rz 8). Znak dokonany przez Piotra i Jana wpisuje się w szczególną konfrontację pomiędzy ludzkim, ziemskim i cielesnym sposobem na „życie i przeżycie”, a darem Boga, którym jest zbawienie dane człowiekowi w paschalnym misterium Chrystusa. Bóg pochyla się nad ludzkim cierpieniem. Jednak kiedy człowiek oczekuje „srebra i złota”, czyli tego, co świat uznaje za klucz do szczęścia najszerzej rozumianego, Apostołowie w uzdrowieniu chromego od urodzenia objawiają moc nowego stworzenia, moc łaski, która uzdalnia do kroczenia za Jezusem.

Problem bogactwa materialnego stanowi trudny wymiar wiary i więzi z Jezusem w Kościele, którego misją nie jest rozdzielanie pieniędzy, ale łaski, aby powstać i samodzielnie kroczyć za Panem. Jest to łaska podjęcia osobistej drogi krzyżowej. Już nie na „koszt społeczeństwa”, nie w poczuciu krzywdy, niesprawiedliwości losu lub niesprawiedliwości ze strony Stwórcy, ale na własnych nogach chromy ma postępować za Zbawicielem, razem z całym Kościołem. Kiedy świat dzisiejszy odrzuca wiarę, odrzuca krzyż i Jezusa, jako Nauczyciela i Pana jedynym „pozytywnym” aspektem istnienia Kościoła w oczach „wielkich tego świata” jest jego działalność charytatywna, czyli wielopostaciowe rozdawania „srebra i złota”. Niestety Kościół boi się sprzeciwić tak narzuconej sobie „misji”. Moim zdaniem ten lęk jest zakorzeniony w pragnieniu, aby świat ludzi bogatych i wpływowych spojrzał na wspólnotę uczniów przychylnym okiem i aby także ludzie Kościoła uszczknęli coś z blasku i pozycji „wielkich tego świata”.

Łukasz nieprzypadkowo wybiera i opisuje wydarzenia pierwszych tygodni i lat życia Kościoła, rodzącego się w dniu Zesłania Ducha Świętego. To nie jest wspólnota władzy, wpływów i obfitych środków materialnych, ale droga łaski, wiary i postępowania za Chrystusem w kruchości i niewystarczalności tego, co materialne, światowe, doczesne. Kościół pragnie, abyśmy opis uzdrowienia chromego od urodzenia odczytywali w świetle ewangelii o pytaniu o miłość trzykrotnie postawionym Piotrowi przez Jezusa. Łącząc w ten sposób te dwie lektury, narzuca się nieodparty wniosek, że Jezusowi wystarczy, aby na Jego miłość odpowiedzieć naszą ludzką miłością. A wobec naszej niezdolności do dawania życia za braci wystarczy Mu nasza przyjaźń, którą On sam potrafi przemienić w świadectwo swej mocy i łaski.

Nie mogę nie postawić sobie pytania o to, co ja rozdaję w Imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka? Najgorszym z możliwych scenariuszy jest pragnienie, abym mógł w Jego Imię mieć życie zabezpieczone w „srebro i złoto”. Za każdym razem, kiedy myślę o pieniądzach jako kluczowym i nieodzownym środku do skutecznego wypełniania misji Kościoła (pomaganie ubogim, ładne sale, nowoczesne nagłośnienia, piękne kościoły i budynki parafialne) staję w opozycji do Kościoła Apostołów, dla których najważniejszym, a w zasadzie jedynym bogactwem i dostępnym środkiem była wiara, łaska i moc Chrystusa. Chojnie rozdawane w życiu tych, którzy uwierzyli, przemieniały się w dar podążania za Zbawicielem we wspólnocie braci w wierze.

ks. Maciej Warowny

TOP