Geografia lęku (Iz 42, 1-4. 6-7) Święto Chrztu Pańskiego A

Rewolucje, które znaliśmy do XXI wieku były oparte o gniew ciemiężonego ludu i motywowane pragnieniem zastąpienia dotychczasowej władzy, oskarżanej o niesprawiedliwość, tyranię polityczną, ekonomiczną i duchową (Kościół).

Demokracja, zmiana stosunków produkcji, równość, oświecony rozum, prawa człowieka miały być narzędziami do szczęśliwego życia. Jednak aktualna rewolucja w krajach ekonomicznie rozwiniętych przyjęła za główne narzędzie ludzki lęk. Lęk przed zagładą planety, przed efektem cieplarnianym, przed wyczerpaniem zasobów naturalnych, przed wyginięciem kolejnych gatunków zwierząt i roślin, przed przeludnieniem, itd. Lekarstwem na ten lęk nie jest natomiast udowadnianie, że lodowce zawsze bądź topniały, bądź się powiększały, zmiany klimatyczne zawsze były obecne, a ilości gatunków, które wyginęły przed jakimkolwiek działaniem człowieka nigdy nie policzymy. Dalszym ciągiem tej rewolucji, tym razem na płaszczyźnie indywidualnej, jest lęk przed nie-korzystaniem z życia, przed wykluczeniem, przed niedocenianiem, przed utratą świata, który znamy ... Lista lęków jest naprawdę długa, a ich hierarchia zmienna.

Nie wolno zapominać, że klasyczna trójka lęków przed cierpieniem, chorobą i śmiercią nic nie traciła z aktualności. Biblia i psychiatria są zaś zgodne, że w rzeczywistości jest tylko jeden lęk, lęk przed śmiercią. Wszystkie inne są jego pochodną. Nie to jednak winno nas martwić, że jesteśmy istotami zalęknionymi, ale fakt, że lęk po raz kolejny staje się narzędziem zarządzania tym razem społeczeństwa globalnego. Ci, którzy otarli się o koncepcję zarządzania przez jakość (Total Quality Management) z łatwością odnajdą analogię. Budzenie lęku na każdym etapie życia i w każdym wymiarze ludzkiego działania to współczesne „zarządzanie” społeczeństwami. A za budzeniem lęku już nic nowego się nie kryje, jak dobrze znane pragnienie detronizacji Boga i bałwochwalcze stawianie siebie samego w centrum świata. Świat coraz bardziej okrywa się ciemnościami wszechobecnego lęku. Wojny, epidemie, bankructwo systemów emerytalnych zawsze usprawiedliwią ich słuszność, a człowiek staje się zakładnikiem ciemności lęku.

W takim kontekście współczesności czytamy mesjańską zapowiedź Deutero-Izajasza, duchowego ucznia Izajasza. Czterdziesty drugi rozdział rozpoczyna się pierwszą z serii czterech Pieśni Cierpiącego Sługi Pańskiego. Ukazują one doskonałego Sługę Jahwe, który gromadzi swój lud i jest światłością dla narodów, głosi prawdziwą wiarę, dokonuje ekspiacji przez swoją śmierć za grzechy ludu i zostaje uwielbiony przez Boga (Biblia Jerozolimska). Odpowiedzią Boga na grzechy niewierności i bałwochwalczego nieposłuszeństwa nie jest przemoc, kolejne kary i nieszczęścia, ale Mesjasz, który całym sobą służy Bogu i dziełu zbawienia człowieka. Nie używa najmniejszej przemocy fizycznej, ni moralnej. Pełen delikatności, pochyli się nad „trzciną nadłamaną i tlącym się płomykiem”, człowiekiem zniszczonym przemocą (ze strony innych lub własną), pozbawionym rozeznania dobra i zła (światło na życie). W obliczu ludzkiego oporu Zbawiciel nie wycofa się i nie zniechęci, ale krok po kroku będzie utrwalał Prawo (przykazanie miłości Boga i bliźniego) jako naczelną regułę dla każdego człowieka.

Izajaszowe obrazy Zbawiciela demaskują nie tylko przemoc współczesnych „rządców” świata, sięgających po lęk jako narzędzie władzy. Niestety także w Kościele nie jest nam obcy taki sposób „zarządzania”. I wcale nie mam na myśli straszenia piekłem. Dobra Nowina głoszona jest jako odpowiedź na lęk, który wcześniej został duchowo „spreparowany”. Lęk przed złym zrozumieniem woli Boga, lęk przed niepoznaniem własnych charyzmatów, lęk przed nie dość dobrą modlitwą … a wszystkie te lęki zazwyczaj zrodzone z pragnienia, aby to Bóg zapewnił mnie, że moje plany i zamiary będzie zawsze i bezwarunkowo błogosławił. Stąd też bierze się „pobożność lęku”, czy aby na pewno moje modlitwy, posty, słowa są „jak należy”? Czasami można odnieść wrażenie, że niektórzy apostołowie Dobrej Nowiny najpierw muszą zanurzyć swoich uczniów w bagnie grzechu, aby następnie ogłosić im ratunek przypominający raczej podpisywanie umowy obarczonej wielością warunków, które należy wypełnić, aby być „zbawionym”. Strasznie trudno w takiej perspektywie dostrzec obecność Sługi Pańskiego, jedynego Zbawiciela o pedagogii brania na siebie grzechów innych. On nie oskarża i nie wytyka, ale przychodzi z pomocą całym sobą. Jest darem nawet dla tych, którzy nie chcą być obdarowani. Zbawiając człowieka nie używa narzędzia lęku, ale przychodzi jako ucieleśnienie Bożej miłości do każdego z nas.

ks. Maciej Warowny

TOP