Prawdziwe obrzydliwości (Syr 27, 30 – 28, 7) XXIV Niedziela Zwykła A
Żydowski mędrzec spisując reguły mądrości dla żyjących w egipskiej diasporze rodaków pragnie, aby wiedli życie zgodne z wolą Boga i zachowywali tradycje przodków, przede wszystkim w zgodzie ze wszystkimi przykazaniami.
W rozważanej lekturze odnajdujemy ważny aspekt zasad moralnych, które nie ograniczają się do oceny czynów, ale piętnują także złe reakcje emocjonalne, czyli złości i gniewu, poczucia krzywdy, zachowywania urazów oraz rodzącej się z nich nienawiści, która prowadzi do aktów zemsty. Nie tylko czyny sprzeczne z Prawem są godne potępienia, ale także ich wewnętrzne i osobiste przyczyny, bowiem złość i gniew są obrzydliwościami. Syrach nie troszczy się o delikatność terminów, lecz stany, które dziś nazywamy reakcjami emocjonalnymi, klasyfikuje na równi z najcięższymi grzechami (por. Kpł 11, 10-13. 41-42; 18, 22-29; Pwt 13, 13-18, etc.). Nie tylko niezgodny z Prawem czyn lub przebywanie w towarzystwie, które gorszy (por. Ps 1, 1; 26,4; Syr 12, 13-14), ale także całość wewnętrznych przeżyć i doznań ma być objęta refleksją mądrościową, aby odwracać się od grzechu i czynić dobro.
Ważnym aspektem tej refleksji jest kwestia zemsty. Jesteśmy przyzwyczajeni do powtarzania, że Stary Testament to czas prostej zasady odpłaty proporcjonalnej, oko za oko, ząb za ząb, rękę za rękę, nogę za nogę (Wj 21, 24; Mt 5, 38), gdy tymczasem Syrach naucza: Tego, kto się mści, spotka pomsta od Pana, On grzechy jego dokładnie zachowa w pamięci. Stąd wyciągamy logiczny wniosek, że żadna z wymierzanych kar nie może być motywowana pragnieniem zemsty. Ciągiem dalszym tej przestrogi jest wezwane, aby darować winy bliźniemu. Najważniejszą racją przytoczoną przez Syracha dla tak wyznaczanej moralności jest stwierdzenie, że darowanie win to warunek odpuszczenia win przed Bogiem, co znajduje swe jednoznaczne potwierdzenie w Modlitwie Pańskiej (Mt 6, 12), a medytacja o rzeczach ostatecznych, o rozkładzie ciała, o śmierci, ma temu wprost służyć.
Ewangelia odczytywana w kontekście mądrościowego pouczenia nie pozostawia najmniejszej wątpliwości, że Chrystus kontynuuje ten sam kierunek moralnego wzrostu wierzących: Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi (Mt 5, 22); Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego (1 J 3, 15). Jednak przypowieść o nielitościwym dłużniku przestawia kolejność zaistniałego miłosierdzia. To Bóg jest pierwszym przebaczającym, nigdy człowiek. Ci, którzy odwołują się do niemożliwości przebaczenia bez łaski, mówiąc, „jak mogę doświadczyć przebaczenia Bożego, kiedy najpierw to ja muszę przebaczyć, a bez łaski nie jest to możliwe”, znajdują w przypowieści odpowiedź: Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą? Bóg jest pierwszym przebaczającym, On nie nosi urazy ani gniewu, nie pragnie zemsty na grzeszniku: Czyż tak bardzo miałoby mi zależeć na śmierci występnego – mówi Pan Bóg – a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył? (Ez 18, 23; por. Łk 15, 4).
Dla Syracha jest oczywistym, że wiara winna wyrażać się w postępowaniu moralnym. Jest to szczególnie aktualne, bowiem dziś obserwujemy w tej dziedzinie dwie skrajności. Z jednej strony jest wiara przeżywana na poziomie emocjonalnym, odrzucająca logiczne reguły moralności w imię bezwarunkowej miłości Boga do człowieka, a z drugiej strony moralność, która uważa się za całkowicie autonomiczne „dzieło rąk ludzkich” niepotrzebujące relacji do Boga. Bóg mnie kocha, więc nie muszę się przejmować swoimi rozhuśtanymi emocjami lub też zimne stwierdzenie, że jestem dobrym człowiekiem, lepszym niż niejeden wierzący, więc po co mi wiara? Aktualność wyraża się także w tym, że każdy człowiek osobiście potrzebuje nawrócenia swych emocji. Jednym z tragicznych skutków nieczynienia tego jest społeczeństwo o znikomym poczuciu odpowiedzialności lub moralności klanowej. Czynienie dobra i powstrzymywanie się od zła odnosi się wyłącznie do członków własnego klanu, grupy, organizacji. Wobec tych „na zewnątrz” wszystko jest dopuszczalne.
Syrach przypomina mi także o tym, co dziś tak trudno jest czynić – o medytacji rzeczy ostatecznych. Nawet w Kościele gubimy ten wymiar wiary na rzecz dobrego samopoczucia, bezpieczeństwa emocjonalnego, aktywizmu społecznego, troski o dobre relacje z braćmi, a Chrystus staje się pocieszycielem w sytuacjach bez wyjścia. Wręcz chciałoby się napisać, że tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy (1 Kor 15, 19). Dla Pawła taka postawa jest skandalem. Więc może krótki, ale systematyczny spacer po cmentarzu może pomóc mi w porządkowaniu ambicji i pragnień? Bowiem według Syracha z tak dobrze przeprowadzonego rozmyślania rodzi się pragnienie przebaczenia, porzucanie gniewu, złości, nienawiści. Bez łaski nie jest to możliwe, ale przecież tę konieczną łaskę otrzymałem na chrzcie, karmię ją Eucharystią i wspomagam pokutą.
ks. Maciej Warowny