Człowiek pełni czasów (Ga 4, 4-7) Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi
List do Galatów został napisany w odpowiedzi na poważny problem we wspólnocie założonej przez Pawła. Chrześcijanie pochodzący z judaizmu przekonywali Galatów, iż bez poddania się obrzezaniu i bez przestrzegania całego żydowskiego Prawa nie mogą dostąpić zbawienia.
Rodzi to u Galatów podejrzenie, iż Apostoł Narodów w przekazie wiary zaniedbał to, co jest nieodzowne do zbawienia. Dowiedziawszy się o tym Paweł pisze list pełen emocji, przekonywania, osobistego świadectwa, a przy tym niezmiernie ważny teologicznie. Prawo nie ma mocy zbawienia człowieka, nie daje mu siły, aby wypełniać dobro zawarte w zakazach i nakazach. Stąd jego funkcja jest ograniczona do ukazania człowiekowi jego grzechu i całkowitej niewystarczalności ludzkich sił, aby być zbawionym. Ale nie znaczy to, iż możemy odrzucić Prawo jako bezwartościowe. Ono było pedagogiem, który prowadził na spotkanie z Chrystusem. Stąd rodzi się analogia z niewolą. Otóż pedagog był niewolnikiem, który miał władzę nad synem swego pana, mógł go nawet karcić. A ktoś karcony przez niewolnika, nawet będąc dziedzicem wszelkich dóbr, czuje się jak niewolnik. Tym bardziej grzech, z którego nie potrafię się wyzwolić mocą nakazów i zakazów sprawia, że faktycznie jestem niewolnikiem.
Obraz niewolnika jest dla Pawła ważny, bowiem dziecięca niedojrzałość i podleganie władzy pedagoga, którym było Prawo Starego Testamentu, służy za punkt wyjścia dla ukazania ogromu dzieła dokonanego przez Chrystusa. Pedagog władzą karania w imieniu ojca utrzymuje dziecko w karności. Tak też jest z tymi, którzy chcą polegać na swojej sprawiedliwości, opartej na uczynkach. Jeśli skwapliwie i dokładnie wypełniam nakazy Prawa, nie będę karany. Problem jest jednak w tym, że nigdy nie uda mi się o własnych siłach wypełnić ducha Prawa. Wypełnianie zaś litery rodzi faryzeizm. Kto uważa, iż wypełnił Prawo co do joty jest albo kłamcą, albo faryzeuszem nieświadomym rozmijania się z Prawem. Z jednym wyjątkiem. Chrystus jako jedyny wypełnił całe Prawo. Dlatego Paweł nazywa Go „zrodzonym pod Prawem.” On wypełniając Prawo poprzez krzyż i zmartwychwstanie staje się Sprawiedliwością Bożą, a następnie posyłając nam Ducha Świętego otwiera przed nami nową sprawiedliwość, opartą nie na uczynkach Prawa, ale na wierze w Niego.
Powyższe dopowiedzenie do tekstu czytania pozwala mi rozumieć, iż każdy lęk, nie ważne czy przed porażką czy przed utrata ukochanej osoby, każda rywalizacja, każda zazdrość, a szczególnie ta duchowa, każda nerwica zrodzona z niedostawania jakimś wymaganiom lub oczekiwaniom, każde poczucie winy, że nie jestem takim, jakim powinienem być, są znakami pozostawania w niewoli Prawa. Dlatego to do mnie zwraca się Paweł mówiąc mi, że nie jestem już niewolnikiem, ale wolnym, że zbliżając się do Boga nie muszę zachowywać się jak niewolnik, ale mogę mówić „Tatusiu!”, bez lęku, że w odpowiedzi usłyszę pytanie o to, czy odrobiłem lekcje, posprzątałem, pomogłem mamie, nakarmiłem kota, itd. Chyba wszyscy doświadczyliśmy poranień, kiedy to nasze pragnienie, aby doświadczyć czułości ze strony rodziców, spotkało się w odpowiedzi z mrożącym pytaniem, uświadamiającym nam, iż na miłość i czułość nie zasługujemy, bo nie wypełniamy należycie swoich obowiązków. Ale dzięki Chrystusowi otrzymałem za darmo naturę dziecka Bożego i mam przystęp do Ojca bez pośrednictwa pedagoga, bez pokonywania wymogów Prawa.
W Liście do Rzymian, który podejmuje te same tematy, co List do Galatów, Paweł pisał: „Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»” Do Tytusa zwracał się w taki sposób: „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia.” A z lękiem rozprawia się Jan w słowach swego listu: „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości.” Problem tkwi w tym, że zamiast nawrócenia i szukania Boga, Jego czułości i dobroci oraz przylgnięcia do Chrystusa my bronimy naszych lęków i poczucia winy. Przecież ktoś, kto nie lęka się śmierci swych rodziców jest na pewno nieczuły i ich nie kocha. Ktoś, kto nie lęka się utraty pracy nie kocha swojej rodziny, bo to o nich się w gruncie rzeczy się lęka. Przecież mamy być „doskonali”. Ale źle rozumiane wezwanie do doskonałości rodzi więcej potępień i zgorszeń niż sam grzech. Bowiem gorszenie się i potępianie siebie za swoje niechrześcijańskie postawy jest wyłącznie znakiem niedojrzałości wiary. Tak więc nie o potępianie siebie i o gorszenie się sobą chodzi, lecz o czytelne świadectwo, „że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy.”
Niemożność wypełnienia Prawa oraz absurdalność naszych wysiłków, aby zaspokoić ambicje i oczekiwania rodziców, współmałżonków, współpracowników czy społeczeństwa, bezużyteczność rywalizacji, która powoduje coraz większy egocentryzm, niszczące naszą codzienność niepokoje i lęki, które za przedmiot mają w rzeczywistości nie to, nad czym nie panujemy, jak śmierć, choroba, katastrofy naturalne czy wywołane przez ludzi, ale nasze bolesne doświadczenie niedoskonałości i zasługiwania na karę, to wszystko Chrystus leczy wyzwalając nas z niewoli Prawa. Paradoks tkwi w tym, iż w tej niewoli jest nam wygodnie, bo ona tłumaczy nam wiele porażek z naszego życia, a przede wszystkim zwalania z wolności i odpowiedzialności. Dlatego też złamanie jej jest tak bolesne. Z jednej strony jest demon, który straszy śmiercią, z drugiej my sami, którzy za wszelką cenę staramy się nie zasłużyć na bolesne razy pedagoga-Prawa, który pilnuje odrabianie „lekcji, życiem zwanej.” Ale stawka tej walki jest nie do przecenienia. Wolność dzieci Bożych. Wolność mówienia i kochania, bez obawy o to, co powiedzą i pomyślą inni. Wolność słuchania natchnień Ducha Świętego i kierowania się jego darami. Wolność oddawania swego życia bez lęku o należyte wynagrodzenie. Wolność cieszenia się dniem dzisiejszym bez zamartwiania się o jutro, nad którym i tak nie mamy żadnej władzy.
ks. Maciej Warowny