Co to znaczy być wybranym? (Dz 10, 34-38) Niedziela Chrztu Pańskiego
Chrzest poganina Korneliusza rozpoczyna zupełnie nowy rozdział w historii Kościoła. Nie od razu Apostołowie potrafią powiedzieć,
w jakim stopniu wierzący w Chrystusa pochodzenia pogańskiego mają przestrzegać Prawo Starego Testamentu.
Są tacy, którzy jak Paweł Apostoł nie widzą takiej potrzeby, bowiem wiara w Ewangelię sprawia, że czyny chrześcijan przekraczają to, co nakazywało Prawo. Inni zaś za wszelką cenę będą przekonywać, że bez zachowania żydowskiego Prawa nie można się zbawić. Pod natchnieniem Ducha Świętego Apostołowie decydują, że chrzest nie jest po to, by wracać do żydowskiego Prawa. Ale rodzi to wiele sporów i podejrzeń o wypaczanie prawdy. Dzieje Apostolskie i Listy Pawłowe są tego wymownym świadectwem. Nawet Sobór Jerozolimski i jednoznaczna decyzja Apostołów dla wielu nie jest wystarczająca. Jednak opisu chrztu domu Korneliusza upewnia nas, że to Duch Święty podejmuje decyzję, a Piotr ma ją wyłącznie potwierdzić. A pomimo to czytamy w Dziejach, że „Kiedy Piotr przybył do Jerozolimy, ci, którzy byli pochodzenia żydowskiego, robili mu wymówki. «Wszedłeś do ludzi nieobrzezanych - mówili - i jadłeś z nimi».” Wprawdzie dziś już nie usiłujemy judaizować ani obrzezywać chrzczonych dzieci czy dorosłych, ale czy potrafimy powtórzyć za Piotrem, „że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie.”
Nie mam zamiaru poruszać dyżurnego tematu o emigrantach, że „my chrześcijanie, itd.” Tylko szkoda, że kiedy wyrzuca się chrześcijanom, iż nie są dość chrześcijańscy, to brakuje choćby krótkiej refleksji, że Kościół zrodził się nie z akcji socjalnej, ale z wezwania do radykalnej wiary w Ewangelię. Boimy się powiedzieć, że to działa? Skarb, którym mamy się dzielić to przede wszystkim Dobra Nowina. Ale osobiście porusza mnie coś innego w dzisiejszej lekturze. Można to ująć tak, jak zrobił to Jacek Kaczmarski w jednym ze swych śpiewanych wierszy: „Bóg (…) kocha Człowieka, nie Ludzkość czy Naród.” Genialna intuicja poety, który nie był nawet ochrzczony. To bardzo indywidualne podejście do „problemu ewangelizacji” nie ma w sobie nic z indywidualizmu naszej epoki, krytykowanego przez Franciszka w dokumencie „Evangelii Gaudium”. Znamienne w historii zbawienia jest to, że Bóg wybierając sobie naród, nieustannie musi współpracować wyłącznie z jego resztą, która staje się „instytucją” i pisana jest wielką literą. Bowiem większość narodu wybranego pomimo świadomości wybrania, wykształcenia, kultury, tradycji, zwyczajów i praw jest niewierna Bogu. Ale zawsze jest pewna Reszta. W Drugiej Księdze Królewskiej jest taka obietnica wygłoszona przez Izajasza: „Reszta ocalałych z domu Judy ponownie zapuści w głąb korzenie i w górze wyda owoce. Albowiem z Jeruzalem wyjdzie Reszta, i z góry Syjon garstka ocalałych. Zazdrosna miłość Pana Zastępów tego dokona!” Tak było w czasach Starego Testamentu, tak dzieje się dziś i tak będzie się działo w przyszłości, jeśli chcemy wierzyć intuicjom młodego teologa, Józefa Ratzingera, opublikowanym w dodatku do ostatniej rozmowy Benedykta XVI.
Triumfalizm masowego Kościoła nie jest właściwy Ewangelii. Może nas to gorszy, ale Jezus nieustannie powraca do problemów małej trzódki, prześladowanej, wstrząsanej zewnętrznymi atakami i wewnętrznymi sporami. Naiwnością będzie mówienie, że czasy się zmieniły, bowiem Kościół Apostolski to nie Kościół dzisiejszy, który ogarnia cały glob ziemski. Jednak gdzie są ci chrześcijanie, którzy kochają nieprzyjaciół? Nie martwią się o dzień jutrzejszy? Budują swoje rodziny na wierze w Chrystusa, a nie na dochodach i dobrym wykształceniu dzieci? Nieustannie wyciągają rękę do zgody i przebaczają swoim krzywdzicielom? Zostawmy z boku procenty ochrzczonych, katechizowanych czy praktykujących. Popatrzmy na lawinowy wzrost ilości procesów cywilnych i rozwodów oraz wszelkich możliwych nadużyć finansowych na każdym szczeblu zarządzania. A ja tylko kilka zdań z Kazania na Górze wziąłem za punkt odniesienia. A gdyby tak dotknąć eschatologii, jałmużny, zasad życia rodzinnego? Znajdzie się w Polsce chociaż niewielka Reszta rzeczywiście wierna Bogu? Bóg wybiera, ale nie proponuje przynależności do większości. On powołując nie zapewnia programu awansu zawodowego i bezpiecznej emerytury. Ale powołuje miłych sobie, którzy pragną powierzyć Mu całe swoje życie oraz szukają autentycznej sprawiedliwości, a nie ludzkich sądów (i osądów) i czyni z nich Resztę, która zapuszcza korzenie w głąb Ewangelii i wydaje owoce życia wiecznego. A więc wiesz po co jesteś ochrzczony? Czy godzisz się na bycie Resztą, nawet wbrew większości, jeśli ta porzuca Boże drogi?
ks. Maciej Warowny