Chrystus sensem historii

"Echo" Ewangelii z III niedzieli zwykłej "C"                                                    

Chrystus sensem historii  
By zrozumieć osobę i dzieła Chrystusa konieczne jest poznanie długiej i pięknej historii zbawienia. Historia to ludzie i fakty i Ten, który za nimi stoi. Niby się ukrywa a w rzeczywistości  objawia się. Żadna inna historia nie ukazuje nam lepiej Boga żywego i prawdziwego, niż historia biblijna, którą tworzy i jednocześnie interpretuje On sam.
Żeby zrozumieć Chrystusa trzeba rozumieć tajemnicę drzewa. Drzewo najpierw wyraża się przez korzeń i ruch do jądra ziemi, który warunkuje jego istnienie, dopiero potem pojawia się pień, gałęzie, liście, kwiaty i owoce. Dlatego uzwględniając jedność obu testamentów trzeba nam widzieć w Starym Testamencie proroctwo czyli zapowiedź, która swoje spełnienie znajduje w Jezusie Chrystusie. Tak naprawdę to On jest ewangelią czyli dobrą nowiną. Ewangelie synoptyczne zawierają na początku Jego ziemski rodowód (Mt , Łk). Jest on streszczeniem historii zbawienia.       Wydarzenie z synagogi w Nazarecie inaugurujące misję Jezusa, mogło być i było odebrane niemal jak prowokacja. Kiedy Jezus mówi o spełnieniu się proroctw, ludzie słyszą w tym szokujące bluźnierstwo. Dla nich to skandal, być może największy od czasów złotego cielca albo zburzenia świątyni!     Jak można się aż tak pomylić? My patrzymy z dalekiej perspektywy dokonanych cudów, wieczernika, zmartwychwstania, wniebowstąpienia, ustanowienia Kościoła i jego długiej historii itd. Mieszkańcy Nazaretu nie mieli tej perspektywy. Człowieczeństwo Jezusa przytłoczyło ich swoją dosłownością, nie pozwalając im ujrzeć w Nim bóstwa. Widzieli w Nim nauczyciela, może nawet proroka, jakich było wielu i to wszystko. Stąd stwierdzenie o wypełnieniu miało dla nich posmak herezji. Spełnienie proroctw było ciągle kwestią bliżej nieokreślonej przyszłości. A tu nagle ktoś mówi, że to czas teraźniejszy, tu i teraz! Każda taka uzurpacja kończyła się ukamienowaniem, bo nie wolno występować przeciwko Bogu i Jego prawdzie!    To swoisty paradoks: Ten który przynosi czas łaski, światło dla ślepców i wolność dla zniewolonych, zostaje odrzucony przez ludzi. Świadkowie modlący się w synagodze zamiast dostrzec szczególną bliskość Boga, sądzą, że Bóg jest wszędzie tylko nie w Nim! W Nazarecie, mieście zwiastowania, jedynie Maryja przyjmuje Jezusa. Wszyscy inni wątpią. Mając tak blisko Namaszczonego Duchem Świętym tkwią w ludzkich schematach niezdolni do odczytania tej Obecności. To rzeczywisty dramat bardzo wielu ludzi także dzisiaj. Podobno kamień zanurzony w wodzie wewnątrz pozostaje suchy.

   Cytowany przez Jezusa prorok Izajasz w pieśniach o Emmanuelu ( 7,10-25: 9,1-6; 11,1-9) i pieśniach o cierpiącym Słudze Jahwe (42,1-9; 49,1-7; 50,4-9; 52,13-53,12) mówił, że obiecany Mesjasz weźmie na siebie całą słabość i nędzę człowieka, całe odium zła i grzechu. On przyjmie wszystko to, co człowiek za każdym razem odrzuca. Ale takiego utożsamienia się, jakie nastąpiło w fakcie wcielenia nie przewidział nawet on. Bóg – człowiekiem, podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu. To przerosło wszelkie ludzkie wyobrażenia o Bogu i Jego miłości do nas. Bóg jest nieskończenie większy od naszych wyobrażeń o Nim.  Św. Tomasz z Akwinu, jeden z największych umysłów chrześcijaństwa, u kresu swego życia miał powiedzieć o swoim dorobku: „to wszystko słoma”. Sami teologowie żartują czasem, że Pan Bóg, żeby się zdrowo pośmiać czyta czasem ich dzieła i komentarze do Jego słów.

   Dlatego musimy być bardzo pokorni, bo nigdy nie wiemy w jaki sposób przyjdzie i się objawi. Nigdy nie wiemy kiedy i gdzie! Tylu ludzi w Nazarecie, w Jerozolimie i nie tylko, rozminęło się z Jezusem chcąc Go spotkać. Niby Go szukali, a jednak okazało się, że Jezus jest tam, gdzie nikt nie przewidział i nie podejrzewał. Przykładów jest wiele. Ale nie chodzi by je mnożyć i powtarzać, jest ich prawdziwa nieskończoność. Idzie o to, by odkryć prawidłowość, że Bóg nie działa wedle naszych, ludzkich prawidłowości.

   Np. Matka Teresa musiała porzucić zakon i wybraną wcześniej regułę, by samemu zostać świętą i zrodzić charyzmat Misjonarek miłości.

    Kard. Newman musiał się wykorzenić z kościoła anglikańskiego, który go przecież zrodził, by stać się świadkiem Chrystusa dla innych konwertytów.   Św. Brigida Szwedzka musiała owdowieć by uświęcić siebie i swoje dzieci.Miłość Boża przychodzi in cognito! Uważajmy więc! 


Ks. Ryszard K. Winiarski, Lublin

TOP