Bogacz i Łazarz - trudne sąsiedztwo

„Echo”  Ewangelii Łk 16, 19-31                   

              Bogacz i Łazarz – trudne sąsiedztwo             

          Ludzie dzielą się na tych, którzy mają i tych, którzy chcą mieć. Takie sąsiedztwo jest, bo musi być, trudne. Między bogatym a biednym jest całe spektrum ludzkich emocji i zachowań. Źródeł bogactwa jest przynajmniej kilka. Pierwszym choć unikalnym jest odziedziczony spadek. To przywilej naprawdę nielicznych szczęściarzy! Drugim jest wygrana, choć o wiele częściej zdarzają się przegrane.
Przecież wielu ludzi uzależnionych jest od zakładów i gier losowych tak bardzo, że na ich uzależnieniu oparta jest znaczna część budżetu naszego państwa. Trzecim sposobem bogacenia się jest niewolnictwo lub mówiąc bardziej współcześnie – pracoholizm. Człowiek zaprzęga siebie lub innych do robienia pieniędzy. Zatraca granicę między dniem a nocą, między dniem powszednim a świętem, przenosi problemy z pracy do domu. Nawet jak jest obecny, to jest zmęczony czyli nieobecny inaczej. Nawet jak wyjeżdża na urlop, to na smyczy telefonu komórkowego.  Również tzw. układ daje możliwości bogacenia się szybko i na skróty. Układ najczęściej jest ukrytą, zakulisową formą sprawowanej władzy, dlatego jest tak trudny do zdemaskowania. Najczęstszym sposobem sięgania po duże pieniądze jest kradzież, która przybiera przeróżne, najbardziej inteligentne i wymyślne formy. Katalog grzechów przeciwko własności cudzej lub wspólnej wydłuża się. Nie wiemy na jakiej drodze bogacz z dzisiejszej przypowieści doszedł do swojego bogactwa, ale nawet nie to jest najważniejsze. Ważne jest, co się dzieje z człowiekiem majętnym? Ważne jest co pieniądz w takim człowieku powoduje, jakie mechanizmy w nim uruchamia? Grzechem bogacza nie było bogactwo jako takie, ale zaślepienie któremu uległ. Im stawał się bogatszy, tym narastał w nim egoizm i skąpstwo. Niestety coraz częściej stan posiadania określa świadomość ludzi. Coraz częściej w głowach i sumieniach pojawiają się liczydła i kalkulatory. Bóg żeby ratować bogatych codziennie podsyła im człowieka w potrzebie, który powoli ale systematycznie ma ich wyzwalać. Łazarze wszystkich czasów są szansą największą z możliwych, prawdziwym ratunkiem. Ich odrażający wygląd, przykry zapach, natarczywe prośby, skargi, czasem krzyki, ich porażające statystyki nie pozwalają by sumienia przestały w nas działać. Oni muszą być po pierwsze dlatego, że są „ produktem” bogacącego się niewspółmiernie społeczeństwa, a po drugie dlatego, że stanowią mimowolne wyzwanie dla sumień! Nie obronimy się przed nimi, nie uciekniemy od nich. Znajdą nas wszędzie. Oni też się mnożą, oni także przekazują życie swoim dzieciom. Oni także mają swoje rachunki, głody i tęsknoty. Dlatego możemy być pewni, że w następnym pokoleniu u bram na pilota pojawią się współcześni łazarze. W domofonach usłyszymy ich chrapliwy, przepity głos! Nie chcą zbyt wiele, chcą o wiele mniej niż my możemy ofiarować. W tak trudnym sąsiedztwie niełatwo o komfort psychiczny i beztroskę. Ale właśnie tej beztroski i niefrasobliwości, tej prawdziwej alienacji Bóg chce nas pozbawić. Św. Jakub pisze: „ A teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a ich rdza będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień... Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi.”-(Jk 5, 1-5).Bogaczowi refleksja przychodzi dość późno. Przypowieść jest rozpięta pomiędzy doczesnością a życiem wiecznym. Bezkarność na ziemi, rażąco kontrastuje z karą potępienia. Ale przecież nie mniejszy kontrast tkwi w historii łazarza: nędza doczesnego padołu a potem niekończąca się szczęśliwość.Skutki są nieodwracalne. Życie tak naprawdę jest małą chwilą, której konsekwencje obowiązują na zawsze. Śmierć utrwala jego zapis: nie można dodać zasług ani ująć win. W chwili śmierci stajemy się bezbronni jak dzieci, zdani na Miłosierdzie Boże i modlitwy bliźnich. Prawda naszego życia albo nas oskarża albo nas ze wszystkiego tłumaczy. Przypowieść jest jak lustro, warto się w niej przejrzeć. Warto się zapytać kim jestem? Jak nie zrobimy tego teraz, możemy się kiedyś rozczarować nie koniecznie przyjemnie.Łazarz całą wieczność będzie odkrywał „... to czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”- (1Kor 2,9). Kimkolwiek jesteś, ta przypowieść jest w sam raz dla ciebie.  


Ks. Ryszard K. Winiarski, Lublin

TOP