Bóg wybiera pustynię

„Echo” Ewangelii Mk 1,1-8

Bóg wybiera pustynię       

    Pustynia jest tajemnicą, która od zawsze prowokuje człowieka. Człowiek chce się z nią zmierzyć, tak jak z każdym, innym żywiołem. Dopóki nie odkryto ogromnych bogactw zalegających w jej wnętrzu, wydawało się, że ta „niekończąca się piaskownica” jest pomyłką Stwórcy. Dzisiaj mamy do pustyni inny stosunek, wielu gotowych jest walczyć o nią oczywiście z motywów, które z wiarą nie mają nic wspólnego. Pustynia poza tym staje się miejscem ekstremalnych wyczynów, które mają zaspokoić głód adrenaliny.

                Ogromna część historii zbawienia związana jest z pustynią, dlatego musimy poznawać biblijny sens pustkowia, na które wychodzi naród jako wspólnota i pojedynczy ludzie. Warto zapytać: co jest motywem owego wyjścia? Trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie: czym jest dla ludzi Wschodu miasto?
 
                 Księga Rodzaju mówi, że po grzechu bratobójstwa „...Kain odszedł od Boga i zamieszkał w kraju Nod, na wschód od Edenu” – (4,16). Materialnym znakiem tego odejścia będzie budowa miasta. Miasto i związana z nim cywilizacja będą naznaczone odstępstwem i bałwochwalstwem, które czasami przybierze zastraszające wprost rozmiary, jak w przypadku Babel, Sodomy, Niniwy czy Babilonu. Wyjście z miasta to rodzaj ucieczki, ocalenia samego siebie. Np. Lot słyszy wezwanie: „Kogokolwiek jeszcze masz w tym mieście, zięcia, synów i córki oraz wszystkich bliskich, wyprowadź stąd. Mamy bowiem zamiar zniszczyć to miasto, ponieważ wołanie przeciw niemu do Jahwe, tak się wzmogło, że Jahwe posłał nas, aby je zniszczyć”- Rdz 19,13.  W Apokalipsie możemy wyczytać jedno z najbardziej złowieszczych proroctw przeciwko miastu: „ Upadł, upadł wielki Babilon, co winem zapalczywości swego nierządu napoił wszystkie narody”-(14,8). Tylko Jerozolima stanowi wyjątek. Jest miejscem wybranym, jest „...prześliczną koroną i królewskim diademem w dłoni swego Boga” (por. Iz 62,3). Dlatego z tego miejsca nie trzeba i nie warto uciekać, ono jest celem i wyobrażeniem celu ostatecznego. Zanim jednak to nastąpi trzeba zasmakować wszystkich wymiarów pustyni. Trzeba przeżyć chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów (por. Mk 1,4). 
                   Dlaczego pustynię nagle zaludniają tłumy? Co każe im opuszczać miasto i szukać odpowiedzi, natchnień, sensu życia właśnie tam? Dlaczego nie świątynia a pustkowie, staje się miejscem nawrócenia? Dziwne znaki w dziwnym miejscu! Jednak dla Jana, który jest dziedzicem wielkiej tradycji prorockiej, to motyw dobrze znany. Bóg Jahwe mówił: „Chcę przynęcić oblubienicę (czyt. Izraela), na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca”- (Oz 2,16). Okazuje się, że dla Boga pustynia jest najlepszym miejscem do dialogu z człowiekiem. Lepszych nie ma, wszystkie inne wydają się gorsze a w każdym razie trudniejsze. Pustynia, która wymaga ogołocenia i dokonuje go w człowieku, daje największą szansę na prawdziwy dialog. Tłumy idą spotkać proroka, który co prawda żyje trochę dziwnie ale za to autentycznie. Autentyzm czyni go wiarygodnym. Jest radykalny, ale ma też w sobie dużo miłosierdzia. Nikogo nie potępia i nie odrzuca. Stawia trudne, ale prawdziwe diagnozy i nie wskazuje żadnych pozornych rozwiązań. Żadnego chodzenia na skróty! Żadnej strategii uników, żadnego udawania, żadnych kompromisów! Tylko prawda ma moc wyzwalającą człowieka. Jan ma pełną świadomość, że to nie on zbawia tych ludzi, tylko Jezus Chrystus! Mówi: „Idzie za mną mocniejszy...” (por.1,7). Sam może zaproponować co najwyżej chrzest nawrócenia, jako przygotowanie do Chrztu Duchem Świętym! Czuje się jedynie sługą, a znając jego pokorę, czuje się pewnie sługą nieużytecznym. Ale najważniejsze się dokona: droga zostanie wskazana a Wybawca nazwany! Także teraz!
Spróbujmy od tej strony spojrzeć na trwający adwent, na roraty, na odbywające się rekolekcje, na to wielkie przepowiadanie Słowa Bożego, na ten gigantyczny egzorcyzm, jakim jest spowiedź milionów ludzi. Ci, którym powierzyliśmy swoje pieniądze, oszczędności, akcje, kredyty, wykształcenie, kreatywność, doświadczenie, pracę, nadzieje i aspiracje wpędzili nas w gigantyczny kryzys i nie chodzi tylko o finanse. Ten kryzys jest globalny tzn. dotyczy wszystkich ludzi, ale także wszystkich sfer życia. Ani jedna nie zostanie nietknięta. Samozwańcze drogowskazy prowadzące donikąd! Tym bardziej potrzebujemy Jezusa Chrystusa, który nie bawi się naszym życiem, ale opiekuje!
 

Krzysztof Drogowy

TOP