Rodzice jako punkt odniesienia Mk 10, 2-16

                                   
 
Wyświetlany aktualnie serial „Tudorowie” stanowi niezwykły kontekst do rozważań służących obronie węzła małżeńskiego. Postępujący kryzys moralny króla Henryka VIII staje się zaczynem destrukcji nie tylko dla kolejnych, sześciu małżeństw królewskich, ale także dla Kościoła. Wyraźnie widać jak osobisty grzech niszczy wszelkie relacje. Spór króla-rozwodnika z Kościołem zakończy się schizmą i powstania anglikanizmu. Król -rozwodnik wyda akt supremacji i ogłosi się głową Kościoła w Anglii. Konsekwencje tego mamy do dzisiaj!
    
    
Ale ktoś powie: to odległa historia, po co wracać do czegoś, czego nie można zmienić i odwrócić! Wspomnienie tego faktu wydaje się jednak ważne, bo pokazuje jak kryzys jednego sumienia skutkuje w życiu całej wspólnoty. Jak ważna jest postawa moralna osób publicznych, które deklarują się jako wierzący i jaka jest siła rażenia ich osobistych grzechów!
     Współczesny kontekst rozważań nad dzisiejszą Ewangelią jest nie mniej niepokojący. W Polsce, kraju uważanym za katolicki, rocznie orzekanych jest średnio 50 tyś rozwodów. Niemal co czwarte małżeństwo przestaje istnieć, mimo że prawie wszystkie zawierane są przy ołtarzu jako sakrament! Widać gołym okiem, że nauczanie Kościoła dla dużej części wiernych w praktyce nic nie znaczy, skoro wybierają rozwiązania jawnie sprzeczne z Ewangelią! Co ciekawe, aż 70% rozwodów kończy się bez orzekania o winie którejkolwiek ze stron. Tę demagogiczną konstrukcję prawną w której jest skutek, ale nie ma przyczyny w 1969 roku zastosował jako pierwszy gubernator Kalifornii, późniejszy prezydent USA – R. Regan. Tak sprokurowane przepisy pozwalają rozstawać się „inteligentnie i bez jątrzenia sumień”. Stanowią konstrukcję nośną większości rozwodów.
 
     Francja nazywana pierwszą córą Kościoła pozwala rozwieść się nawet przez Internet, w Hiszpanii można to zrobić ekspresowo, w innych krajach firmy pod nazwą Wedding Out Factory organizują imprezy z okazji rozpadu małżeństwa. Powszechność zjawiska nie pozwala przeżywać rozwodu w kategoriach tragedii, zwłaszcza dzieci, każe społecznie rozgrzeszać lub w ogóle nie traktować w kategoriach grzechu. Niedawno ukazała się książka „Nieoczekiwane dziedzictwo rozwodów”. Jest to zbiór wywiadów z dziećmi z rozbitych rodzin amerykańskiej klasy średniej.
 Świadectwa są wprost porażające.
 
Oto niektóre z nich:
 
-Dzieci w najbardziej zwaśnionych rodzinach chcą aby rodzicie się nie rozwodzili. -Rodzice wmawiają sobie, że rozwód wybawia także potomstwo.
 
-Dzieci z rodzin rozbitych mówią, że dzieciństwo skończyło się z chwilą rozwodu rodziców. -Mitem jest pogląd, że jeśli rodzice są szczęśliwi,to dzieci automatycznie także są szczęśliwe. -Mitem jest, że po rozwodzie wszystko wraca do normy, w rzeczywistości dzieci poddane są serii kryzysów i wstrząsów wtórnych. -Dzieci stają się reliktem   nieudanego związku lub uosobieniem jedynej nadziei i sensu życia rozczarowanych dorosłych. -Dzieci z rodzin rozbitych mają lęk przed opuszczeniem ( jeśli odszedł ojciec może to zrobić także matka) a w życiu dorosłym mają lęk przed posiadaniem potomstwa.
 
-Prawie 40 % rozwiedzionych kobiet żyje poniżej granicy ubóstwa. -Dzieci z rozwiedzionych rodzin mają zaniżone poczucie wartości, powtarzają błędy i historie swoich rodziców.-Udawanie rodziców skutkuje udawaniem wśród dzieci.-Dzieci przeżywają konflikt lojalności i muszą wybierać pomiędzy ojcem a matką.-Pojawia się syndrom zemsty, ponieważ matki obwiniane za rozwód nie mają autorytetu. -Samotne matki nie mają zmiennika dlatego popełniają wiele błędów, które wśród córek skutkują rozwiązłością seksualną.-Odsetek samobójstw wśród rozwiedzionych jest czterokrotnie większy niż średnia statystyczna itp.
     Wobec powyższych (nie wszystkich) konsekwencji rozwodów, zrozumiałym się staje dlaczego Jezus broniąc węzła małżeńskiego zwraca uwagę na dobro dzieci! Broni je przed zniszczeniem, jakiego mogą dokonać rodzice - pierwsi i najważniejsi ludzie w życiu dziecka. Jezus chce by domy nie były miejscem zgorszeń! Zanim dziecko pójdzie na podwórko, do szkoły, do kościoła, do wojska czy na studia, to najpierw i przede wszystkim spotyka rodziców. I to, co usłyszy lub spostrzeże, czego zazna w rodzinie wyjściowej poniesie ze sobą wszędzie. W tym kontekście można zrozumieć wypowiedź Św. Polikarpa, biskupa Smyrny, który w liscie do Filipian pisze: „Bardzo się zasmuciłem, bracia, z powodu Walensa i jego żony. Oby Pan dał im prawdziwe nawrócenie. Bądźcie ostrożni w tej sprawie „i nie uważajcie ich za nieprzyjaciół”, ale przywołujcie jako ulegających słabości i błędom, aby całe wasze ciało (czyt. wszyscy ochrzczeni) dostąpiło zbawienia. W ten sposób postępując, budujecie samych siebie”. Nie wiemy na czym polegał grzech wspomnianych małżonków, ale możemy przyjąć, że poważnie naruszyli porządek moralny. Widocznie stali się problemem dla całej wspólnoty, szczególnie dla swoich najmłodszych domowników, skoro biskup w liście pasterskim wskazał ich imiennie. Wyraża się w tym ogromna miłość i troska pasterska zarówno o dobro Kościoła, jak i dobro konkretnych osób. Obojętność tak jak i atak byłaby występkiem przeciwko cnocie miłości. Nie chodziło więc o potępienie za życia kogokolwiek ale o zajęcie się konkretnym problemem, którego sprawcami okazali się rodzice. Apel Jezusa brzmi jednoznacznie: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im!” (Mk 10,14).
      Na koniec warto przytoczyć nauczanie papieża Benedykta XVI skierowane do biskupów brazylijskich w czasie wizyta ad limina: „Dla wykształcenia i wychowania dzieci potrzebują ścisłych, konkretnych punktów odniesienia, tzn. rodziców zdecydowanie uczestniczących w edukacji. Tę właśnie zasadę podważa rozwód, a z nim tzw. „rodzina poszerzona i zmienna”, która pomnaża liczbę „ojców” i „matek”. Sprawia to, że dziś ci, którzy czują się sierotami, nie są bez rodziców, ale mają ich w nadmiarze. Ta sytuacja z nieuniknionym pomieszaniem relacji musi prowadzić do konfliktów i wewnętrznego zamętu. Przyczynia się do wytwarzania i utrwalania w dzieciach zniekształconej wizji rodziny. Kościół jest głęboko przekonany, że prawdziwym rozwiązaniem problemów dręczących małżonków i osłabiających ich więź, jest powrót do trwałej rodziny chrześcijańskiej”.       Krzysztof Drogowy
TOP