Dziękuj Bogu za kryzysy! (J 3, 16-18) (2)

Dialog Jezusa z Nikodemem to katecheza chrześcijańskiej inicjacji. Jezus mówi o konieczność nowego narodzenia z wody i Ducha Świętego.

Ogłasza tajemnicę Krzyża chwalebnego. Wskazuje na wiarę, która daje życie wieczne. Ale sercem inicjacji nie jest to, co człowiek może uczynić dla Boga, lecz to, co Bóg czyni dla niego. On umiłował świat aż do oddania Swego Syna. Ale świat w pismach Jana to obóz wrogi Bogu, leżący w mocy Złego. Lecz Bóg umiłował go aż do krzyża. Jan nie pozostawia złudzeń co do radykalizmu swej nauki. Albo wierzymy w Jednorodzonego Syna i mamy życie wieczne, albo też giniemy. Tertium non datur!

Alternatywa zbawienia lub zatraty znajduje swe uzasadnienie w tym, co Bóg czynił i nieustannie czyni dla człowieka. Chrystus, Syn Boży, nie przyszedł nas oskarżać i niszczyć, ale zbawić. To ja z łatwością znajduję „słuszne” powody, aby oskarżyć, potępić, napiętnować czy zdeprecjonować moich nieznośnych współbraci. Chrystus przychodzi jako światło, jako ten, który bezstronnie, ale motywowany przeogromną miłością do mnie, ukazuje mi prawdę o mnie. Jemu nie zależy na potępieniu, ale na zbawieniu. On nie chce się oddzielić od nieznośnie egoistycznego człowieka, ale czyni wszystko, aby ten ostatni ujrzał siebie w świetle samego Boga. Ujrzał miłość i uwierzył. Ujrzał, jak Jan Apostoł, że grób Pana jest pusty, że śmierć nie ma mocy nad Bogiem i nie jest jego dziełem, i uwierzył.

U Jana czasownik „wierzyć” pojawia się jako jedno z częściej używanych słów. Bóg pragnie, aby człowiek wierzył. Tym, co uniemożliwia wiarę jest szukanie chwały w oczach ludzi. Fundamentalny problem dzisiejszego człowiek. Znaleźć uznanie, być podziwianym, skupić na sobie uwagę. Tak samo dobrze mogą do tego służyć metody świata, czyli media i pieniądze, jak i instrumentalnie używana religia i wymyślne celebracje. Idolatria, która z człowieka czyni bożka. Natomiast wiara Samarytanki zasadza się na doświadczeniu miłości od Tego, który „powiedział mi wszystko, co uczyniłam”. Aby uwierzyć, Syn wprowadza nas w kryzys poznania prawdy o sobie. Cała Ewangelia temu służy. Przyjęcie słów Jezusa sprawia kryzys (sąd) i prowadzi do wiary.

Sąd Jezusa dokonuje się poprze Jego obecność. On jest światłem, które przychodzi na świat. W takim kontekście możemy dobrze rozumieć, co znaczy, że ten, kto nie wierzy, już został potępiony. Światło rodzi kryzys. Oświecony obecnością Chrystusa odkrywam w sobie pożądliwości tego świata. Kryzys (sąd, potępienie) nie polega na tym, że Bóg wyznacza mi piękne i wzniosłe cele, który ja nie jestem w stanie zrealizować. To nie piękne idee są źródłem kryzysu. Jest nim natomiast choroba, utrata pieniędzy, upokorzenie, degradacja, etc. W kryzysie dokonuje się przewartościowanie. To, co we mnie jest ze świata, z pożądliwości ciała i oczu, i z pychy tego życia zostaje odkryte i oddzielone ode mnie. To dlatego ból kryzysu jest tak wielki. Bowiem muszę skazać i potępić we mnie to, co mogło być dla mnie bardzo ważne, z czego byłem dumny. Choroba odkrywa idolatrię ciała, złodziej pokazuje mi moją miłość pieniądza, degradacja obnażą pogoń za zaszczytami, etc, etc.

Moje uczucia i zdolności, które służyły wyłącznie budowaniu zarozumiałość, wyobrażenia na mój własny temat, wysiłek kompletnie zmarnowany decyzją przełożonych, utrata przywilejów czy też pewnego komfortu i stabilizacji rodzą kryzysy. Wobec światła, którym jest Chrystus, dokonuje się obnażenie pseudo-wartości. Sąd i potępienie dokonują się we mnie. Jeśli nie poddam Jezusowi wszystkiego, co w sobie odkrywam, to będę uciekał przed światłem, a tłumioną agresję, bezsilną złość i nieprzespane noce uznam za znak „cierpienia za miliony”. A ratunek kryje się w potępieniu tego, co we mnie nie jest z Boga. To jest dzieło Syna, który przychodzi mnie zbawić.

Bóg miłuje świat, którego grzechem jest niewiara w Jezusa, Syna Bożego. Świat nienawidzi swego Zbawiciela, bowiem On ukazuje mu jego złe czyny, denuncjuje grzech. Tę misję Jezus czyni w dwojaki sposób: poprzez sam fakt ogłoszenia się Zbawicielem, a więc wskazanie, że świat nie jest autonomiczny, samowystarczalny w swoich pragnieniach osiągnięcia szczęścia oraz będąc światłem, czyli ukazując prawdę o czynach świata. Przyjęcie Jezusowego światła daje życie, ale równocześnie oślepia tych, którzy odrzucają jego nieodzowność. Ono daje życie tym, którzy pokornie pozwalają, aby dokonało sądu, wprowadziło ich życie w stan kryzysu.

Jan ukazuje szeroką perspektywę zmagania o wiarę. Nienawiść do życia na tym świecie jest nienawiścią do tego, co we mnie jest ze świata. Jezus nie ma w sobie nic ze świata, nic z jego potrójnej pożądliwości. Nie ma w Nim nic z władcy tego świata, demona. Dlatego ten, kto pozwala osądzić się Słowu i zgadza się na kryzys wywołany tymże Słowem, kroczy bezpieczną drogą, nie potknie się. Bowiem źródłem bezpieczeństwa nie jest ludzka mądrość, ale miłość Jezusa, której znakiem jest umywanie uczniom nóg. Zbawiciel „zaciąga się na służbę” zbawianym. Świat jest zazdrosny o taką miłość i nienawidzi tych, którzy do niego nie należą. Obroną przed atakami świata są jedność i wzajemna miłość, które równocześnie ukazują nieustanną obecność Pana pośród swoich uczniów.

ks. Maciej Warowny, Francja

TOP