Kto nie może …? (Mt 10, 37-42) XIII Niedziela Zwykła A

Kto nie jest godzien Jezusa? Kto myli się, chcąc znaleźć życie, a kto je faktycznie znajdzie? Kto otrzyma nagrodę proroka lub sprawiedliwego lub po prostu „nie utraci swej nagrody”? Strasznie dużo jest tych „ktosiów” w dzisiejszej ewangelii.

Zważywszy na kontekst tej nauki – jest to nauczanie skierowane do uczniów, którzy po raz pierwszy mają wyruszyć, aby nauczać i czynić znaki Bożej mocy – wezwania dotyczą zarówno tych, którzy są rozsyłani, aby nieść Dobrą Nowinę, jak i tych, którzy mają ją przyjąć. Najpierw kto nie jest godzien Jezusa? Ten, kto nie kocha Go bardziej niż najważniejsze osoby w życiu człowieka. Ale natychmiast pojawia się dopowiedzenie, że miłość do Jezusa jest mierzona wyłącznie obecnością krzyża, a nie uczuciowością, poświęceniem, fascynacją, czy inną czysto ludzką motywacją. Jeśli krzyż Jezusa odsłonił się oczom świata 2 tys. lat temu, to nasz krzyż, w XXI wieku nie może mieć innej natury niż Jego krzyż. A krzyż Jezusa to pełne posłuszeństwa poddanie się woli Ojca z miłości do Niego i do człowieka. Pierwszym wymaganiem postawionym głosicielom i słuchaczom Dobrej Nowiny jest miłość Boga i bliźniego, objawiająca się gotowością uczynienia daru ze swego życia. W ten sposób stajemy od początku przed zbyt wysoko zawieszoną poprzeczką.

Jakby mało było tego pierwszego wymagania pojawia się jego dookreślenie, gdyby ktoś miał wątpliwości, że chodzi o taką miłość. Prawdziwe życie znajduje tylko ten, kto dla Chrystusa gotów jest je stracić, albo lepiej nie tylko jest gotów, ale faktycznie traci je dla Niego. W takim kontekście łatwiej zrozumiemy kontekst poprzedzający rozważane zdania. Jezus szokuje nas słowami, że Jego dzieło nie pokój przynosi, ale miecz. Z Jego powodu dokona się wiele rozłamów. I nie da się tego inaczej zrozumieć, jak konsekwencję wyboru miłości Boga przed każdą inną miłością. Ten, kto kocha swoich bliskich miłością zawłaszczającą lub bałwochwalczą, ten nie jest w stanie dalej słuchać tej nauki. Jezus daje jednak nadzieję, że wobec tak rozpalonych miłością uczniów znajdą się jednak tacy, którzy ich przyjmą. A przyjęcie apostoła dlatego, że jest posłany przez Jezusa to przyjęcie Jezusa i Jego Ojca. Pozostaje otwartym pytanie o to, co to jest nagroda sprawiedliwego i nagroda proroka? A może wcale nie musimy wiedzieć, jaka to nagroda, a wystarczy świadomość, że ten kto uznaje w uczniach Jezusa proroków i sprawiedliwych jest tak samo obdarowany jak posłani z Ewangelią uczniowie? Jest to tym bardziej sensowne, że najważniejszą nagrodą dla chrześcijanina jest życie wieczne, które jest celem troski o własną wiarę.

Z perspektywy życia wiecznego miłość „większa” do Jezusa i „mniejsza” do własnych rodziców czy też dzieci nie ma większego znaczenia. Wieczność jest jak nieskończoność w matematyce. Można dzielić przez dowolną liczbę i zawsze będzie nieskończoność. W ten sposób dostrzegamy, że pierwszeństwo miłości do Chrystusa jest nieodzownym warunkiem każdej innej miłości, jeśli tylko zależy nam, aby była ona prawdziwie miłością, czyli darem czynionym z samego siebie, z własnego życia. Tylko taka miłość zasługuje na to miano. W ten sposób kochanie Chrystusa „bardziej”, tajemnica kroczenia za Nim z własnym krzyżem na ramionach i przyjmowanie Jezusowych misjonarzy stają się drogą do życia wiecznego, do pełni chrztu, którym ono się rozpoczyna. Oczywistym więc jest, że ktoś, kto nie chce dla siebie życia wiecznego, nie chce także nieść go innym jako największy dar miłości Boga, nie może być uczniem Jezusa. A ten, kto podejmuje apostołów otwierających drogę do życia wiecznego sam równocześnie na nią wkracza.

Ale czy współczesny człowiek jest w ogóle zainteresowany życiem wiecznym? W jakim stopniu moje decyzje, wybory, pragnienia czy plany są naznaczone pragnieniem życia wiecznego? Dorośli kandydaci do chrztu nie mówią „Chcę być ochrzczony!”, ale proszą Kościół o wiarę, która da im życie wieczne. Chrześcijańska moralność, modlitwa, sakramenty i wspólnoty są w służbie tego najważniejszego owocu wiary. Mają go chronić, umacniać i żywić. Dlatego wiara domaga się stawiania sobie pytania o moją nadzieję życia wiecznego. Paweł Apostoł takimi słowami rozpoczyna List do Tytusa: Paweł, sługa Boga i apostoł Jezusa Chrystusa, [posłany, aby szerzyć] wśród wybranych Bożych wiarę i poznanie prawdy wiodącej do życia w pobożności, w nadziei życia wiecznego, jakie przyobiecał przed wiekami prawdomówny Bóg (1, 1-2), a Piotr Apostoł wzywa: Pana zaś Chrystusa uznajcie w sercach waszych za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest (1 P 3, 15). Uzasadnieniem chrześcijańskiej nadziei, odwagi do składania świadectwa Chrystusowi, do życia moralnego jest życie wieczne, które otrzymaliśmy na chrzcie. Prorocy i sprawiedliwi niosą Dobrą Nowinę, która w sercach podejmujących ich rodzi wiarę i pragnienie życia wiecznego. A każdy z nas jest zarówno uczniem-misjonarzem posłanym przez Chrystusa jak i gospodarzem własnego życia zaproszonym do przyjmowania proroków i sprawiedliwych, którzy niosą nam tę Nowinę.

ks. Maciej Warowny

TOP