Chrystus zaślubia Jerozolimę

"Echo" Ewangelii z Niedzieli Palmowej "C" - Łk 19, 28-40

Chrystus zaślubia Jerozolimę

     Jezus całym swoim życiem zmierza do Jerozolimy. Inne miejsca jak Betlejem, Nazaret, Kafarnaum czy Betania to tylko dłuższe lub krótsze przystanki w tej wielkiej pielgrzymce miłości i nadziei. Owszem, naznaczone cudami ale w sumie są to tylko epizody. Najważniejsze dla Jezusa i dla nas  wydarzenie dokona się w świętym mieście Jeruzalem. Zadziwia zbieżność miejsca, czasu i faktów. Nie jest to przypadek, bo w świecie Boga nie ma przypadków. Opatrzność i ludzka wolność to dwie siły, które tworzą historię.
Rzeczy niby dzieją się samoistnie, niezależnie od siebie a jednak pozostają w logicznym związku: z jednej strony religijny spisek Żydów -Kajfasz, Sanhedryn, z drugiej polityczny spisek Rzymian - Piłat, wreszcie osobista zdrada Judasza i odwieczny plan Boga, który właśnie teraz otrzymuje swój ostateczny kształt i sens. Dramaturgia, którą nadają zdarzeniom ludzie, jest także dramaturgią samego Boga. Od strony ludzi wjazd Jezusa do Jerozolimy ma coś z wejścia władcy, charyzmatycznego przywódcy, męża opatrznościowego, natchnionego proroka. Najróżniejsze emocje tłumu znajdują swoją ludyczną ekspresję - postawy bez przekonań. Autentyczna pobożność miesza się ze zwykłą ciekawością. Tłum wiwatuje, gdy wśród krętych przeludnionych uliczek Świętego Miasta rodzi się zdrada a za murami świątyni dojrzewa spisek.
 Większość nie ma pojęcia, co nastąpi w perspektywie kilku najbliższych dni. Jezus być może doświadcza czegoś co się nazywa samotnością w tłumie. Miasto Go wita, ale On wewnętrznie się z nim żegna. To tylko kwestia kilku dni a Jerozolima doświadczy niespotykanej nigdy przedtem pustki. Nie chodzi o to, że pielgrzymi wrócą do swoich domów a mieszkańcy do najzwyklejszych zajęć swojej codzienności, ale że odejdzie Jezus. Nie byłoby to odejście tragiczne, gdyby został rozpoznany, ale tak nie będzie.
 Tłum jest nieświadomy, mimo odczytywanych proroctw i ofiar składanych nagminnie w świątyni – jakie to współczesne. Tkwi niczym zakładnik przywiązany do litery Prawa. Czeka na święto Paschy by wypełnić odwieczny rytuał. Paradoks polega na tym, że tylko Chrystus może wypełnić sens Paschy swoją śmiercią i zmartwychwstaniem. Tylko On może być paschą wiecznego zbawienia dla wszystkich. Tylko On może być Barankiem paschalnym. To miasto i cały świat szuka krwi, w której mógłby się obmyć do końca ( por. Ap 9,14).
 
    Jezus pojawia się w całym majestacie pokory; nie na kwadrydze, ale na ośle. Brzydkie, leniwe zwierzę jest wystarczająco pokorne by go użyć do ingresu Mesjasza. Jezus nie upaja się wrzawą wiwatów. Żaden z okrzyków nie przewróci Mu w głowie. Na żaden z nich nie odpowie nadęciem. Prowadzi ukryty przed ludźmi dialog z Ojcem.
 Jest świadomy, że nie przychodzi spełniać ludzkich oczekiwań, ale wolę Przedwiecznego. Jest w płaszczu, ale tak naprawdę doznaje ogołocenia, kenozy o jakiej pisał Św. Paweł (Flp 2, 5-11). Jezus jest Miłością, która „ ...nie szuka poklasku, nie unosi się pychą...” (por. 1 Kor 13,1-13). Zachowuje się radykalnie inaczej niż wskazywałaby na to sytuacja. Czuje się w niej ciałem obcym. Boi kim są ci, którzy Go witają? Zapewne przyszli uzdrowieni, świadkowie cudów, zwykli statyści, poszukujący, oczarowani nauką i znakami. Ale w każdej wspólnocie ludzi, w każdym zgromadzeniu zawsze pojawią się sceptyczni faryzeusze. I oni wydają się mieć jak najwięcej do powiedzenia. Ich kwas zakwasi innych. To oni staną się zaczynem niechęci i otwartej nienawiści. I mimo, że wykonawcami wyroku będą Rzymianie (Żydzi nie mieli prawa zasądzać kary śmierci), to jednak faryzeusze będą przyczyną sprawczą. Pascha Chrystusa dokona się z uwzględnieniem ludzkich decyzji. Pan Bóg  umie komponować fakty wydawać by się mogło nie do pogodzenia. I jako jedyny z każdego zła potrafi wyprowadzić dobro, czego my nie umiemy w żaden sposób.
 
  Jezus przychodzi do Jerozolimy, świadomy, że jest to miasto, które zabija proroków i kamienuje tych, którzy są do niego posłani. Miasto, które nie pozwala gromadzić w jedno swoje dzieci (por. Mt 23,37n). Medytuje więc historię proroków Izraela i miasta, które było sceną ich męczeństwa. Dlatego, zanim dokona swojej paschy zapłacze. Najpierw obmyje to miasto łzami a potem swoją krwią. I to będą tajemnicze zaślubiny, o których kilka wieków wcześniej prorokował Izajasz. Bóg kocha to miasto mimo wszystko i ludzkość kocha mimo wszystko. Niczym Oblubieniec szuka swojej oblubienicy. A to czego dla niej dokona, będzie nieporównanie większe niż Pieśń nad pieśniami. Miłość nie chce i nie umie inaczej
        „ Będziesz prześliczną koroną w rękach Jahwe, 
        królewskim diadem w dłoni twego Boga.
 
        Nie będą mówić więcej o tobie: „Porzucona”
 
        o krainie twej nie powiedzą „Spustoszona”.
 
        Raczej cię nazwą „Moje w niej upodobanie”
  
        a krainę twoją „Poślubiona”
 
        Albowiem spodobałaś się Jahwe

        i twoja kraina otrzyma męża
        Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę,
 
       tak twój Budowniczy poślubi ciebie” - Iz 62, 3-5.  

Ks. Ryszard K. Winiarski, Lublin
      
TOP