Obrońmy Boze Narodzenie

„Echo” Ewangelii Łk 2, 1-14

                                                                               

Obrońmy Boże Narodzenie  

            Pozory mylą! Gdy popatrzymy i posłuchamy wszystko zdaje się mówić, wręcz krzyczeć, że dokonuje się coś bardzo ważnego. Niemal wszyscy są czymś poruszeni. Tłumy wodzone na pokuszenie wychodzą z ukrycia, zaludniają centra i galerie handlowe, targi i bazary. Na raty, na kredyt, za gotówkę, za swoje i nieswoje, za pożyczone, za kradzione lub wyżebrane oddajemy się szaleństwu zakupów. Dlaczego? Z jakiego powodu? Oczywiście - z okazji świąt. A jeszcze ta polska gościnność! Ale czy po to przyszedł Jezus, by stać się dla nas pretekstem niepohamowanej konsumpcji, niezależnie jakikolwiek ma ona smak, kształt, designe czy kontekst?
Czy po to, żebyśmy bez skrupułów i wyrzutów sumienia mogli na Nim zrobić niezły interes? Żeby jedni mogli dostatecznie dużo sprzedać, a drudzy mogli dostatecznie dużo kupić? Zarząd karty kredytowej Euro–Visa niedawno podał, że odnotował 7 tysięcy operacji płatniczych na sekundę! Wszystko dzięki świętom, ale gdzie w tym wszystkim jest Jezus Chrystus? W najnowszym Słowniku języka angielskiego adresowanym do młodych (firmowanym przez Oxford) świadomie pominięto słowa, które kojarzą się z chrześcijaństwem, parlament Luksemburga odbiera głowie państwa prawo wetowania ustaw, które powodują konflikt sumienia a nasi posłowie głowią się jak zalegalizować in vitro i pozostać we wspólnocie Kościoła! Co za schizofreniczne podejście do życia i wolności.  
           
Boże Narodzenie było we wszystkim ubogie, ale za to we wszystkim autentyczne. Prawdziwy Jezus, prawdziwa Dziewica, prawdziwy Oblubieniec, prawdziwa Rodzina, prawdziwa stajnia, prawdziwy żłób, prawdziwy strach, prawdziwe głody i tęsknoty, prawdziwe odrzucenie i prawdziwa bezdomność. Żadnego udawania, żadnej dobrej miny do złej gry, żadnych namiastek, żadnych pozorów! Wszystko aż do bólu prawdziwe! 
            Nie było śpiewu kolęd, bo pierwsza kolęda dopiero się rodziła. „ Bóg się rodzi, moc truchleje...”. Nikt nikomu nie składał żadnych życzeń. Maryja nie mówiła do Józefa: „... szczęścia, zdrowia, pieniędzy i realizacji planów życiowych” itp., Józef nie mówił do Maryi: „wszystkiego najlepszego, sukcesów, spełnienia marzeń” itd. Dla ludzi zanurzonych w woli Bożej, w dodatku w tamtych realiach, brzmiałoby to śmiesznie i niedorzecznie. Nie było opłatka, nie było stołu, żadnych symbolicznych dań, żadnego miejsca dla niespodziewanego gościa. Nie było żadnych prezentów, żadnych zwyczajów, żadnej tradycji chwilami ocierającej się wręcz o zabobon.   Gdzieś za miastem, zwyczajnie, bez rozgłosu, bez medialnego zgiełku, bez blichtru i udawania, pojawia się niezauważony, nierozpoznany Mesjasz, Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Obiecany Izraelowi, a poprzez Izraela obiecany wszystkim. Proroctwa doznają w Nim spełnienia. Więc skąd to odrzucenie? Tematami, które rozpalały tamtych ludzi był spis powszechny i kryzys. Władza i pieniądz niczym odwieczne, młyńskie żarna ścierają wszystko na proch: ludzkie nadzieje, poświęcenie, pot, krew, siłę przekonań, pracę, wiarę itp. Zupełnie podobnie jest dzisiaj demony władzy i pieniądza podejmują niezliczone próby zawładnięcia świadomością milionów ludzi. Nie chcą nam całkiem zabrać świąt, ale chcą je spłycić, zamknąć w doczesności, pozbawić istoty. Obrońmy Boże Narodzenie przed ludzką czy raczej nieludzką dowolnością! Obrońmy Boże Narodzenie przed nudą i obżarstwem, przed banałem i obojętnością. Obudźmy w sobie uśpiony potencjał własnego człowieczeństwa, wszak jesteśmy stworzeni na obraz Boży (por. Rdz 1, 27), niewiele mniejsi od aniołów (por. Ps. 8,6), kochani miłością do końca (por. J 15,12).Obrońmy Boże Narodzenie przed grzechami języka. Znajomy opowiadał mi pewien eksperyment jaki chciał przeprowadzić przy okazji Świąt w swoim rodzinnym domu. Zaproponował obecnym by przy stole:
-nie narzekali,
-nie mówili o chorobach, polityce i pieniądzach,
-nie opowiadali nieprzyzwoitych żartów,
-nie plotkowali o nieobecnych,
-nie chcieli uchodzić za znawców wszystkiego i zajęli się dziećmi.
           Nastała kłopotliwa cisza i zawisło pytanie: Co robić? O czym więc mówić? Każdy zaskoczony propozycją wyczekiwał kto i co powie jako pierwszy. Zakłopotani gospodarze, żeby nie „popsuć” święta rzucili hasło: Prezenty czekają! To był kamyk, który wywołał prawdziwą lawinę. Wszyscy poczuli ulgę, emocje znalazły drogę swej ekspresji, a potem polał się alkohol, najmłodsi zaczęli się wymykać do swojego pokoju. Ktoś opowiedział pierwszy świński dowcip. Ktoś inny włączył płytę z kolędami a do rozmów wróciła codzienność. Święta się skończyły zanim się zaczęły. Obrońmy Boże Narodzenie przed naszymi pomysłami!
           Jesteśmy niewiele mniejsi od aniołów, ale tyle nam brakuje! Chrystus przychodzi uzupełnić braki naszego człowieczeństwa, dawać nam nową naturę dzieci Bożych! Czynić możliwym to co jest lub wydaje się niemożliwym! Od pierwszej nocy betlejemskiej jedno nie zmieniło się na pewno: Jezus szuka miejsca dla siebie! Miejsca tzn. przyzwolenia. Mistrz Eckhart mówi: „Jeśli człowiek wyrzeka się wszystkiego w wyjątkiem własnej woli, to choćby wyrzekał się całego świata nie wyrzeka się niczego”. Może trzeba zrezygnować z większości wysiłków, które niczego nie zmieniają, by podjąć ten jeden wysiłek zjednoczenia naszej woli z wolą Wszechmocnego! 


Krzysztof  Drogowy

TOP