Nadzieja dla beznadziejnego świata

Echo Ewangelii J, 1, 32-44

Nadzieja beznadziejnego świata

                 W każdej Eucharystii celebrans podnosząc Hostię powtarza słowa, które jako pierwszy wypowiedział Jan Chrzciciel: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata” – (J 1,29). Oczywiście kontekst tych słów jest inny, ale Osoba i Tajemnica, których one dotyczą są te same. Izraelici doskonale wiedzieli jaką rolę odegrała krew baranka w czasie wyjścia z domu niewoli. Jego krew, którą  skropili odrzwia swoich domów, ocaliła ich przed idącym aniołem śmierci.
W nieopisanym tańcu śmierci, pośród trudnych do wyobrażenia plag objawił się cud życia ocalonego. Spełniło się zapowiedziane słowo: „ ...odbędę sąd nad wszystkimi bogami Egiptu- Ja Jahwe gdy ujrzę krew, przejdę obok i nie będzie pośród was plagi niszczycielskiej, gdy będę karał ziemię egipską”- Wj 11,13. Odtąd Izraelici będą rytualnie zabijać i spożywać baranka bez skazy, wspominając wydarzenie, które zmieniło bieg ich historii. Będzie to najważniejszy punkt odniesienia dla ich tożsamości narodowej i religijnej. Będą się do niego odwoływać w różnych momentach, zwłaszcza w przekazie wiary następnym pokoleniom.
             Również dzień przebłagania (jom kipur) w którym Izrael prosi o przebaczenie grzechów, potrzebuje znaku krwi. Dwa zwierzęta ofiarne tracą życie. Jedno niosące na sobie wszystkie możliwe winy ludzi zostaje wypędzone za miasto, dla Azazela - demona pustyni. Dopóki nie padnie z wycieńczenia i głodu, sumienie Izraela nie może zaznać spokoju. To najbardziej wyczekiwany moment tego święta. Drugie zwierzę zostaje złożone dla Jahwe w ofierze przebłagalnej (Kpł 16,6-10). Tym rytualnym śmierciom towarzyszy przekonanie, że ten zbawienny imperatyw sprawia, że niszczące konsekwencje dokonanego zła nie miażdżą człowieka lecz ofiarę zastępczą 
               Znak krwi, która według wierzeń starotestamentalnych uchodziła za siedlisko życia, Jezus przyjmie na siebie. Tak naprawdę Jego krew i tylko Jego, gładzi wszystkie grzechy ludzkości. Grzechy już dokonane i te, które dokonają się jeszcze zanim nastąpi koniec świata. Także te, których ktoś nie wyznał; którym zaprzeczył; których nie miał odwagi nazwać po imieniu; które zostały dokonane w najgłębszej tajemnicy przed ludźmi; które pociągnęły za sobą zgorszenia lub były owocem doznanych zgorszeń; które zostały dokonane przez pojedynczych ludzi jak i przez wspólnotę. Także te, które zostały popełnione przeciwko Krwi najbardziej Niewinnego z niewinnych. Ta jedna Krew wystarczy. „Niemożliwe jest, by krew cielców i kozłów usuwała grzechy” – mówi autor Listu do Hebrajczyków (10,4). Ta Krew przemawia mocniej niż krew Abla. 
              Nie należy się więc dziwić, że Apokalipsa określa zbawionych jako tych, „...którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i je wybielili we krwi Baranka” – (7,14). Jezus Chrystus jest dla człowieka jedynym ocaleniem. Dlatego prawdziwi chrześcijanie są ludźmi nadziei. Nigdy jej nie tracą inaczej niż dzieci „tego świata”. Błogosławiony Ks. Michał Sopoćko często przypominał starą legendę o cnotach, które rozczarowane ludźmi i tym, co się dzieje na świecie postanowiły wrócić do swojej ojczyzny, do domu Ojca. Jako pierwsza postanowiła wracać sprawiedliwość. Wydawało im się, że wszyscy w niebie na nie czekają i że przyjmą je z honorami. A tu rozczarowanie - bramy nieba zamknięte a strażnik stawia trudne pytania: „Dlaczego tak wcześnie wracacie?” Cnoty odpowiedziały: „ Nie można już dłużej wytrzymać na ziemi, każda z nas jest poniewierana na wszystkie możliwe sposoby. Grzechy się panoszą. Nie mamy nic do powiedzenia”. Wtedy strażnik mówi: „Wszystkie mogą tu zostać, ale jedna z was nie ma wyboru, musi wrócić na ziemię” i wskazał palcem na nadzieję. Nadzieja pokornie wybrała się w drogę powrotną. Kiedy cnoty zobaczyły, że nadzieja wraca, postanowiły ją wspomóc. I tak odkryto miłosierdzie dla świata.
                 Powie ktoś: „To tylko jakaś legenda!” Nieprawda, to rzeczywistość, której Sprawcą jest Ten, który gładzi grzechy świata. Baranek Boży, który uobecnia się sakramentalnie w każdej Eucharystii. Tylko czy my Go widzimy pod osłoną znaków, stojąc lub siedząc w zimnym kościele, pośród znudzonych albo zaspanych współwyznawców, nudząc się na Liturgii Słowa samemu często nie będąc w stanie łaski? Czy dostrzegamy ten niezmienny cud Obecności w świecie ustawicznych zmian wszystkiego? Czy widzimy nadzieję w tym, jak się wydaje beznadziejnym świecie?  Krzysztof Drogowy     
TOP