Dramat pierwszych i ostatnich miejsc (Łk 14,1.7-14)

       Uczta to metafora wielokrotnie używana przez Biblię jako ilustracja ważnych kwestii i problemów międzyludzkich. Stół ze swej natury ma łączyć lub potwierdzać istniejące więzi. 
Nie zaprasza się na ucztę ludzi przypadkowych ani tym bardziej wrogo nastawionych. Każdy z nas może stworzyć własną listę osób, niekoniecznie gości, których obecności zwyczajnie nie życzy sobie w domu. Obok tych, na których obecności zależy nam szczególnie, znajdują się pospolici intruzi. Wszystkim znane jest określenie: persona non grata – osoba niepożądana; człowiek, który z jakiegoś powodu popadł w niełaskę. Oczywiście kryteria wykluczenia bywają bardzo różne. Dla mnie niezwykle wstrząsające wyznanie na ten temat złożył Jan Paweł II: „Kiedy podczas (ostatnich) odwiedzin w Polsce wybrałem jako temat homilii Dekalog oraz przykazanie miłości, wszyscy polscy zwolennicy „programu oświeceniowego” poczytali mi to za złe. Papież, który stara się przekonywać świat o ludzkim grzechu staje się dla tej mentalności persona non grata”.- (Przekroczyć próg nadziei, s. 60). Psalmista mówi: „ Wolę stać na progu mojego Boga, niż zamieszkiwać pałace grzeszników” (Ps 84,11). Czy my kiedykolwiek pomyśleliśmy, że papież w swojej ojczyźnie może poczuć się intruzem, kimś niechcianym, najpierw przez komunistyczne władze, ale potem coraz bardziej przez nas?! Kim są wczorajsi i dzisiejsi „zwolennicy programu oświeceniowego”? Czy Kościół albo jakaś jego znacząca część, nie staje się dla nich, w jakimś sensie persona non grata? Mam nieodparte wrażenie, że Kościół, który pojawił się w naszym narodzie, zanim pojawiło się wszystko inne; Kościół, który ten stół czyli wspólnotę tworzył jako pierwszy, od dłuższego czasu najwyraźniej przeszkadza w prowadzeniu rozmów, w doborze tematów i języka, w podejmowaniu decyzji, a nawet w zabawie. Przeszkadza też w tym wszystkim, co dzieje się pod stołem! Oczywiście ludziom Kościoła od zawsze grozi silna pokusa – zajmowania miejsc szczególnych wręcz honorowych i przyzwyczajenie do nich. Grozi też pokusa marginalizowania a nawet wykluczania innych. Grozi, że uznani za ostatnich także dla ludzi Kościoła nigdy nie staną się pierwszymi! To starodawne ukąszenie demona skutkuje zawsze tym samym: ktoś chce być przed kimś albo ponad kimś. Kain chciał być przed Ablem, Jakub przed Ezawem itd. Nie ominęło to Apostołów, których przy stole rozpalało pytanie: Kto z nich jest pierwszy i ważniejszy? Nie omija niestety nas. Śp. Ks. Tischner analizując niezwykle trudny przypadek umownie nazwany homo sovieticus opisał go mniej więcej tak: „Był stragan, ogromnie dużo haseł i mało towarów. Byli ci, którzy stali za straganem i ci, którzy stali w kolejce. Wydarzyła się wolność. Zmienił się stragan, zmieniły się hasła i towary, zmienili się stojący za straganem, nie zmienili się jedynie stojący w kolejce. Ich jedynym pragnieniem jest znaleźć się jak najbliżej straganu!” Człowiek stworzony przez komunizm po obu stronach straganu, ma te same skłonności, nosi te same problemy i ulega niestety tym samym pokusom. Ważne jest, komu powierzamy wspólny stół i kto ma przy nim głos decydujący? Wiem, że pierwszego miejsca na pewno nie zajmują przy nim śmiertelnie chorzy i umierający na raty. Niestety, pierwszymi nie są też ludzie starzy, upośledzeni, ci, którzy mają za dużo lub za mało chromosomów i których jedyną winą jest, że są! Niestety, pierwszymi przy tym stole nie są także ubodzy, wykluczeni społecznie, naznaczeni piętnem nałogu czy bezdomni. Tych ludzi z reguły się nie zaprasza, są niechciani przez wielu. Pierwszymi przy stole nie są nawet ludzie uczciwi, pracowici, myślący i odpowiedzialni. Ich też się marginalizuje! To dlatego jedynym, prawdziwym pocieszeniem dla nich jest to, że najgorsze miejsce z możliwych czyli absolutnie ostatnie, zajął Jezus Chrystus i że sami przez fakt pominięcia lub odrzucenia, są bliżej Chrystusa niż ktokolwiek inny, zwłaszcza krzykliwi skandaliści, pospolite narcyzy i nabzdyczone miernoty!
   Na końcu Jezus wskaże należne każdemu miejsce. I jeśli ktokolwiek na oczach wszystkich zawłaszczył cudze miejsce, na oczach wszystkich zostanie go pozbawiony. To będzie sprawiedliwość Boża. I być może dopiero wtedy spełnią się słowa psalmisty, który już dawno mówił:
„Stół dla mnie zastawiasz
 
     na oczach moich przeciwników,
   
  namaszczasz mi głowę olejkiem,
 
  a kielich mój jest przeobfity.” (Ps 23,5).    

Krzysztof Drogowy

TOP