Prawdziwe posłuszeństwo (Mt 21, 28-32)

echoewangelii_ojciec

Święta Teresa z Lisieux mówi: „ Doskonałość polega na spełnianiu woli Boga, na tym, aby być tym, czym On chce, byśmy byli”. Najważniejsze więc jest posłuszeństwo. Nie ma krótszej i pewniejszej, a więc – lepszej, drogi dla człowieka, niż świadomie szukać i pełnić wolę Pana.

W dzisiejszej przypowieści dotykamy kwestii zupełnie podstawowej, a mianowicie pojęcia wolności! Co to znaczy być wolnym? Czy wolność - jak chciał K. Marx - oznacza zrozumienie konieczności? Czy może wolność - jak mówią libertyni - polega na tym, że każdy robi to, co chce? A może wolność jest źródłem prawdziwych zagrożeń i nieszczęść? Nie brakuje takich, którzy sądzą, że wolność unieszczęśliwia ludzi bardziej niż niewola! Nie dostrzegają, że odejście od wyboru, rezygnacja z wolności za każdym razem jest ucieczką człowieka od siebie. Wolność tkwi między skrajnościami. Unikanie skrajności jest jedną z najtrudniejszych i niestety zapomnianych cnót – cnotą umiarkowania.     Chrześcijańskie doświadczenie pokazuje, że trzy wartości są kluczowe dla człowieka: prawda, wolność i miłość. Niewolnik nie kocha. Kochać może tylko ten, kto jest świadomy, kto chce, a nie musi i kto jest kochany!

Na przykładzie przypowieści o dwóch synach spróbujmy rozważyć różne kwestie. Czy miłością byłoby nie posyłać synów do winnicy? To tak, jakby nie posyłać dzieci do szkoły, bo może poznają nieodpowiednich ludzi i ulegną zgorszeniu. Ale czy mniejszym ryzykiem jest zatrzymywanie za wszelką cenę dziecka w domu i udawanie, że poza domem nie ma innego świata? Czyżby bezczynność była bardziej wychowawcza niż praca? Czy mniejszym ryzykiem jest pustka i wynikająca z niej nuda niż spotkanie z nieznanym?

Kochający ojciec posyła do winnicy swoich synów, bo ma do tego prawo. Robi tak co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze: chce, by synowie widzieli, że dobrobyt ich rodziny nie bierze się znikąd. Dostatek ma swoją cenę, a jest nią praca! Niestety, w wielu domach rodzice przestali już wychowywać dzieci przez pracę. Wyręczają je z wszystkich możliwych zajęć, łącznie z myśleniem. Generalnie młodych nie wychowuje się do pracy, ale do konsumpcji czyjejś pracy, do zaspokajania się kosztem innych. Skąd więc zdziwienie, gdy młodzi zamiast podejmować odpowiedzialność, wybierają strategię uników?

Po drugie: ojciec chce wypróbować posłuszeństwo synów. Jest to swoista konfrontacja. Wychowuje synów według jakiejś koncepcji i trzeba w końcu zbadać, czy przyjęta idea służy wychowaniu; czy z jego synów robi dojrzałych i odpowiedzialnych ludzi i czy można tak dalej? Wychowanie nie  jest teorią, lecz praktyką. My, dorośli, ciągle musimy sprawdzać, czy prowadzimy młodych we właściwym kierunku. Nie chodzi tylko o tzw. wychowanie bezstresowe, które okazało się ślepą uliczką; pułapką, w którą naiwnie lub w dobrej wierze miliony rodzin wprowadziły swoje dzieci. Ten swoisty eksperyment na żywych organizmach, na świadomości, uczuciach i sumieniach Bogu ducha winnych dzieci ma swoje niepoliczone ofiary. Chodzi o to, jaki świat stwarzamy najmłodszym. Ten istniejący przeraża okrucieństwem samych liczb i tym, co one znaczą.

Na każdych 100 dzieci na naszej planecie:

- narodziny 33 dzieci nie są oficjalne rejestrowane; w związku z tym nie są

   podmiotem żadnych praw,

- 8 dzieci umiera przed ukończeniem dwunastego roku życia,

- 27 jest niedożywionych już przed piątym rokiem życia,

- 26 nie jest szczepionych przeciwko żadnym chorobom,

- 18 w ogóle nie chodzi do szkoły,

- 25 musi pracować; połowa z nich przez cały dzień,

Kolejne dane są równie przerażające:

- 60 milionów dzieci poniżej 14 roku życia wykonuje prace niebezpieczne dla

   zdrowia,

- w 41 krajach walczy ponad 300 tysięcy nastolatków (tylko Birma ma

   50 tysięcy dzieci pod bronią),

- w samej Tajlandii seksbiznes i pornografia dziecięca daje ok. 12% produktu

   społecznego brutto. UNICEF szacuje, że trzy czwarte wszystkich turystów

   spędzających urlopy w Azji korzysta z usług seksualnych (także dziecięcych).

   Rocznie odbywa się 120 milionów wyjazdów w ramach turystyki seksualnej.

Oto świat stworzony dzieciom przez dorosłych, przed którymi nie mogą się w żaden sposób obronić! (za FORUM 47/12/2001)

Wróćmy do przypowieści. Ojciec z synami tworzy świat wspólnych wartości. Nie jest to świat łatwy, ale za to prawdziwy i bezpieczny. Tu nie ma iluzji winnicy. Nie ma iluzji wolności. Nie ma też iluzji ojcostwa. Tu wszystko jest prawdziwe. Ktokolwiek zna realia winnicy, wie, że nie jest to najłatwiejszy sprawdzian dla młodych ludzi, ale w życiu nie chodzi o to, żeby było łatwo, tylko żeby było prawdziwie. Prawdziwe posłuszeństwo nigdy nie jest łatwe. Za każdy razem rodzi się pytanie: kto i dlaczego ma prawo decydować w moim życiu i o moim życiu. Nie lubimy cudzych decyzji, chyba  że zwalniają nas z obowiązku i odpowiedzialności. Okazuje się, że obaj synowie mają problemy z posłuszeństwem. Wola ojca jest trudna, bo wiąże i zobowiązuje. A wszystko, co trudne, rodzi pokusę ucieczki. Jeden syn ulega pokusie, drugi, choć bliski ucieczki, walczy ze sobą, zmaga się. Zdaje egzamin z wolności. Wygrywa z sobą samym i ostatecznie idzie do winnicy.

Wiemy, że Jezus tę przypowieść zadedykował swoim oponentom, arcykapłanom i faryzeuszom, którzy bezbłędnie odczytali zawarte w niej aluzje pod swoim adresem. „Poznali, że o nich mówi (Mt 21,45). W zestawieniu z celnikami i nierządnicami okazało się, że posłuszeństwo duchowych elit Izraela jest fikcją,  zaś ludzie wykluczeni i napiętnowani przez samozwańczych stróżów prawa i moralności, z problemami, ale ostatecznie przyjmują wezwanie do nawrócenia. Wierzą i dają się poprowadzić miłosierdziu Boga. Tak oto pozory mylą przede wszystkim tych, którzy je tworzą. 

Św. Hieronim odkrywa jeszcze inny sens tej przypowieści: „Synem, który najpierw był nieposłuszny, są poganie, nie zachowujący nawet prawa natury. Po przyjściu Zbawiciela, zdjęci skruchą, przystąpili do pracy w winnicy Bożej i naprawili pierwotny upór. Drugim synem jest lud żydowski, który obiecywał niegdyś Mojżeszowi: „Wszystkie słowa, jakie powiedział Pan, wypełnimy” (Wj 24,3) .Nie rozumiem tylko, dlaczego głos Wielkich Ojców Kościoła nie rozbrzmiewa ze współczesnych ambon.

 

Ks. Ryszard Winiarski, Puławy

 

TOP