Próżność i utrata wiarygodności (Mt 23, 1 -12)

echoewangeliiCzymś, co najbardziej niszczy świat wiary, nie są prześladowania, nawet krwawe, które dziesiątkują ludzi. Nawet całkowity brak powołań czy absolutnie koniecznych instytucji nie jest tak niebezpieczny i tak destrukcyjny, jak utrata zwykłej wiarygodności. Wprawdzie św. Jan Złotousty mówi, że „...lepiej jeśli wierni ze względu na dobrych pasterzy szanują również złych, niż żeby ze względu na złych mieli lekceważyć dobrych. Niech nikt się nie usprawiedliwia, że dlatego czyni zło,  bo ma zły przykład", ale w praktyce trudno to osiągnąć. Chcemy czy nie chcemy, ludzie łączą lub wręcz utożsamiają istotę wiary ze znanymi sobie wyznawcami; łączą lub utożsamiają rzeczywistość najbardziej ogólną (Kościół) z najbardziej bezpośrednim konkretem (parafia, ksiądz, katolik).

Niedawno jeden z moich rozmówców określił się jako niewierzący. Na pytanie, dlaczego nie wierzy, odpowiedział: „Bo moja teściowa uchodzi i uważa się za wierzącą". Wynika stąd, że albo zięć wydaje nieprawdziwy osąd albo teściowa okazuje się  nieautentyczna w wyznawaniu wiary. Nie jest jedyną, która utraciła swoją wiarygodność i nie ma żadnego autorytetu u najbliższych.

Bardzo wiele społeczności jest na drodze utraty swojej wiarygodności lub dawno ją utraciło: duchowni i małżonkowie, rodzice i nauczyciele, wychowawcy i terapeuci, Kościół i media, organy państwa oraz instytucje międzynarodowe itp. To nowa jakościowo sytuacja, w której zdaniem całych środowisk nikt, nawet papież, nie dysponuje już autorytetem ipso facto, czyli na zasadzie naturalnej konsekwencji faktu, że jest tym, kim jest! Niedawny ingres nowego Metropolity Lubelskiego  pokazał, że nawet studenci KUL-u im. bł. Jana Pawła II nie przyszli powitać Arcybiskupa, który przecież będzie ich Wielkim Kanclerzem. To świadczy o totalnym kryzysie świadomości przyszłej inteligencji katolickiej. Co gorsza, bardzo wielu wykładowców w sutannach i habitach tej uczelni nie przyszło witać swojego Pasterza. Widziałem, jak biskupi szukają tęsknym wzrokiem nieobecnych owiec. W sobotę 22 X br. mieliśmy wręcz krzyczącą obecność nieobecności!

Dlatego warto oddać znowu głos cytowanemu już Janowi Złotoustemu, który zawsze znajduje konkretne i chwilami miażdżące słowo do pasterzy: „Niech kapłan patrzy, jak sprawuje nauczanie. Bo nie ambona czyni kapłana, ale kapłan ambonę. Nie miejsce uświęca człowieka, ale człowiek miejsce. Kapłaństwo nie uszlachetnia złego kapłana, ale czyni go jeszcze gorszym".

Pamiętamy z historii, że w pewnych okresach słabość papiestwa lub innych rzeczywistości kościelnych była chroniona wymuszonym posłuszeństwem w imię Chrystusa i Jego Świętej Ewangelii lub ukrywana pod maską tytułów i rytuałów niewiele mających wspólnego z wiarą. Nie jest żadną tajemnicą, chyba że dla ignorantów nie znających historii chrześcijaństwa, że papiestwo w momentach swojej największej słabości otaczało się długą litanią tytułów, które należało znać i pod groźbą kar kościelnych wymieniać w odpowiedniej kolejności: biskup Rzymu, namiestnik (wikariusz) Jezusa Chrystusa, następca Księcia Apostołów, najwyższy kapłan Kościoła Powszechnego, patriarcha Zachodu, prymas Włoch, arcybiskup i metropolita rzymskiej prowincji, suweren miasta - państwa Watykan, sługa sług Bożych itp. Papież ma kilkanaście tytułów, które niczym jemioła pojawiły się na drzewie wyrosłym przecież z samej Ewangelii. Ile papieżowi potrzebnych jest tytułów, by dokonywała się sukcesja, umacniała jedność, a dialog ekumeniczny osiągał nowe horyzonty? Ilu tytułów używał Piotr, prosty rybak z Galilei? Wszyscy mówili mu po imieniu, bo czuł się bratem każdego. 

Tytuły i godności są często reliktem bizantynizmu, feudalizmu i triumfalizmu. Są protezą, która raczej uwiera, niż pomaga stanąć twardo na ziemi. Próżność może opanować nie tylko żydowskie synagogi, ale również prawosławne cerkwie, ewangelickie zbory, katolickie probostwa, buddyjskie pagody, islamskie medresy i uczelniane katedry. Może wejść i rozsiąść się wszędzie na każdym fotelu, za każdym biurkiem i stołem! Trzeba się jej bać i z lękiem modlić o konieczną pokorę. Może wiersz nam pomoże.

Niebawem

przestaną cię zapraszać

spotkasz się z niepamięcią

ci co nazywali cię niezastąpionym

zmienią swoje sympatie

poznasz obojętność

w rydwanie pychy stanie ktoś inny

jego pieczęć będzie

także nad tobą

poczujesz się podwładnym

podległym marności

którą wyznawałeś

gdzie tylko mogłeś

ci w których wzbudzałeś

strach albo podziw

zapomną komu się kłaniali

przestaniesz być kimś

by zacząć być sobą

 Ks. Ryszard Winiarski, Puławy

 

TOP