Miedzy błogosławieństwem a przekleństwem

"Echo" Ewangelii Łk 6, 17.20-26
Między błogosławieństwem a przekleństwem

Czy możliwe, by Jezus wyprowadzał człowieka aż na takie rozdroże?
Czy możliwe, by ludzki los tkwił pomiędzy skrajnościami, kórych na co dzień może nawet nie dostrzegamy?
Czy istnieją aż takie różnice w rozumieniu ludzkiego szczęścia?
Czy człowiek odczuwając tak silne pragnienia szczęścia może się najzwyczajniej oszukać?

Wszystko jest możliwe: skrajności, różnice i oszustwo całego życia także! Jeśli człowiek źle odczyta swoje pragnienia, jeśli się do nich przywiąże, jeśli im się podda – może być pewny, że pragnienie szczęścia unieszczęśliwi go!
      
       W Księdze Powtórzonego Prawa( 30, 19) czytamy o dramatycznym wyborze wobec którego Bóg postawił Izraela: „ Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo”. Realność tej alternatywy trwa!

      Przyjrzyjmy się modelowi szczęścia, który lansowany jest wszędzie, nie wyłączając życzeń składanych i przyjmowanych: zdrowia, pieniędzy, sukcesów, świętego spokoju i żadnych problemów. Co za banał! W gruncie rzeczy w takich życzeniach ukryta jest tęsknota za spełnieniem trzech pożądliwości: p. oczu (niewola rzeczy, zwłaszcza pieniądza), p. ciała (przyjemności, zwłaszcza seksualne) i pychy życia (władza i poczucie niezależności od kogokolwiek, nie wyłączając Boga). Ale właśnie te trzy pożądliwości są źródłem najbardziej pierwotnych zniewoleń! Zaspakajanie ich nie jest żadnym szczęściem, przynajmniej  z czterech powodów:
      po pierwsze - człowiek odkrywa w sobie ustawiczne nienasycenie - "Nie napatrzy się oko widzeniem, ani ucho nie nasyci słuchaniem”. Nasze człowieczeństwo nie pozwoli się oszukać konsumpcją namiastek i pozorów. Wcześniej czy później pojawi się pustka i pytanie o sens życia?
      po drugie - zaspakajanie pożądań za każdym razem dzieje się cudzym kosztem. Ktoś zostaje użyty, urzeczowiony, albo też my pozwalamy komuś urzeczowić nas.
      po trzecie – człowiek bardzo szybko traci kontrolę nad sobą samym, nad swoimi reakcjami. Może tylko ulegać, nie znosi  żadnych nakazów czy zakazów. Nie dostrzega potrzeb ani oczekiwań bliźnich. Jest totalnym i kapryśnym egoistą - historia zna takich wielu.
       po czwarte – zawsze pojawiają się konsekwencje, których nie akceptuje i od których ucieka w każdy możliwy sposób. Konsekwencje spadają na innych, przeważnie słabszych. Odpowiedzialność to jest ostatnia rzecz, do której się przyzna niewolnik.

       Bóg to wie zanim się to wszystko dokona, dlatego szuka człowieka i szanując jego wolność proponuje własny scenariusz. Chce uczynić każdego człowieka szczęśliwym (błogosławionym). Warunkiem jest wolność. Niewolnik czegokolwiek nigdy nie jest szczęśliwy. Np. niemożliwe jest szczęście człowieka zazdrosnego! Wszystko co widzi u bliźnich jest argumentem przeciwko nim i Bogu. Wszystko budzi chciwość. Zazdrość popchnie go potem do innych grzechów: gniewu, kradzieży czy zbrodni.
       Pierwszym warunkiem szczęścia jest wolność! Tylko człowiek prawdziwie wolny wobec wszystkiego co ma i co może mieć, wobec tego, kim jest i kim może być, tylko taki będzie szczęśliwy. Ponieważ tylko taki zna cnoty powściągliwości i umiaru.
      Drugim warunkiem szczęścia jest doświadczenie miłości prawdziwej: darmowej i wybaczającej, która nikogo nie oskarża ale  każdego usprawiedliwia. Nie ma protezy miłości. Nie wolno jej mylić z afektami albo przyjemnością. Rzeczy także nie kochają. Miłość to jest kwestia relacji między osobami. Rzeczy tu niczego nie wnoszą!
      Trzecim warunkiem szczęścia jest dzielenie go z innymi. Samotność jako ucieczka od innych jest zawsze przekleństwem. Ile można uciekać i dokąd ? W imię czego? Można uciec od wszystkich, ale na samych siebie jesteśmy skazani. To co jest w nas, jest z nami wszędzie. Od tego ucieczki po prostu nie ma.   Dajmy się ponieść duchowi błogosławieństw - ryzyko jest pozorne. Z Chrystusem ryzyko nie istnieje.  ON wyzwala! On daje doświadczyć miłości i ojcostwa Boga! On też prowadzi nas ku ludziom i rzeczom. Dzięki Jego obecności każda relacja będzie prawdziwa, wolna od przywiązań i afektywnych szantaży. Zaufajmy Jego przewidującej mądrości.

     W dzisiejszej Ewangelii Jezus wypowiada także trudne słowo: „ biada”. Brzmi ono jak złorzeczenie albo wyrok! Co ma Jezus na myśli? Czyżby źle nam życzył? Bynajmniej! Jezus jedynie demaskuje grożące nam niebezpieczeństwo, nieszczęście lub karę. Bóg nie może chronić nas przed wszystkimi konsekwencjami naszych decyzji. Byłoby to niewychowawcze, wręcz demoralizujące, gdyby człowiek mógł decydować nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji. Jezus wypowiadając przestrogę bynajmniej nie odbiera człowiekowi prawa do decyzji nawet gdyby miała prowadzić do błędu czy grzechu. I w tym tkwi wielkość Jego miłości do nas, że pozwala by „miłość nie była przez nas kochana”.

    Kimkolwiek jesteś - zawsze stoisz na rozdrożu! Zawsze jesteś pomiędzy błogosławieństwem a przekleństwem. Od czasu Mojżesza wybór jest tak samo trudny, ważny i konieczny. Niemożliwe jest nie wybierać!  

Ks. Ryszard K. Winiarski, Lublin
TOP