Wrogowie u bram i co dalej?

"Echo" Ewangelii Łk 6, 27-38

Wrogowie u bram i co dalej?

Co robić z wrogiem, ale nie tym hipotetycznym, domniemanym, dalekim, który być może dokona aktu terroru albo zrzuci atomową bombę, ale z tym wrogiem bliskim, rzeczywistym, w którym przychodzi dzielić wspólną codzienność( teściowa, mąż-alkohlik, syn-narkoman, bezduszny pracodawca, zadymiarz uliczny, blokers czy satanista itp.)?

   Co robić z kimś, kto nastaje na moje życie, moją wolność, moją własność, moje dziecko czy moją ojczyznę? „Utylizować” go? „ Nakryć go ogonem pogardy”? Nawracać go? Walczyć z nim?

   Ludzkość przerabia różne scenariusze. Najstarszy związany z imieniem Hammurabiego ( XVIII w. przed Chr.). był prostym zastosowaniem zasady odwetu, wedle której kara ma być adekwatna do winy: „ oko za oko”, „ ząb za ząb” itd. Kamienne stelle, które dzisiaj możemy obejrzeć w Britisch Museum, kiedyś informowały wszystkich przychodzących, że w Babilonii obowiązuje odwet. Podróżni przychodząc z innego świata, drżeli  na samą myśl, że to prawo zaczyna ich dotyczyć i obowiązywać. To mniej więcej tak, jakby wjeżdżać do republiki islamskiej rządzonej przez talibów.

   Relikt tej mentalności odnajdujemy w Księdze Rodzaju(4, 17-24) w postawie Lameka, który mówi: „ ... gotów jestem zabić człowieka dorosłego, jeśli on mnie zrani i dziecko, jeśli nabije mi guza. Jeśli Kain miał być pomszczony siedem razy, to Lamek siedemdziesiąt siedem razy”.

    To nawet coś gorszego niż Kodeks Hammurabiego. To zemsta! Tutaj myśl o przebaczeniu nawet się nie pojawia. Prawo odwetu jest zwykłą uzurpacją. Nikt, a już na pewno nie Bóg, nie dał nikomu takiego prawa. Ludzie sami sobie je biorą, by zalegalizować tkwiące w nich pragnienie zemsty. Tutaj mają swoje źródło: kara śmierci, idea obrony koniecznej i wojny sprawiedliwej, krucjaty itp. Człowiekowi starczy inteligencji i diabłu także, by wspólnie uzasadnić „ logiczność” takich rozwiązań, które w sposób wydaje się oczywisty, stoją w konflikcie z  Dekalogiem.  Przykazanie „ Nie zabijaj” miało człowieka zatrzymać wobec świętości ludzkiego życia. Życie miało pozostać przez niego nietknięte. Panem życia miał być wyłącznie Bóg! Ile warte jest ludzkie życie? Np. równowartość pigułki wczesnoporonnej! Albo cenę narządów zabranych skazańcowi po egzekucji w Chinach, wystawionych niedługo potem na medycznej aukcji w Londynie! Itp.

     Kain gdy uświadomił sobie ogrom winy, gotów jest poddać się karze śmierci, ale w tym momencie Bóg mówi słowa, które zgorszą wielu: „ Ktokolwiek zabiłby Kaina, siedmiokrotnie większą karę poniesie niż on sam”. I daje mu na czoło znak TAU, który wedle ojców Kościoła jest figurą krzyża. Ten znak ma go ocalać przed ludzkim gniewem. Bóg kocha Kaina. Bóg wie, że po bratobójstwie, właśnie z nim będzie musiał prowadzić historię zbawienia.

     Mimo stosowania kary śmierci, która miała odstraszyć i wychować, ludzkość dalej jest w tym samym punkcie. Kara śmierci nie rozwiązuje problemu. Co więcej, rodzi konsternację a nawet zgorszenie. Poganie pytają z zdumienia: jak to możliwe, że chrześcijanie są zwolennikami kary śmierci? Jak to godzą w swoich sumieniach z treścią Ewangelii? No właśnie- może trzeba pytania pogan uznać za jak najbardziej własne?

   Sprawiedliwość tego świata nie jest żadnym znakiem dla nikogo. Nie jest ani niczym nowym, niczym oryginalnym a już na pewno nie ma mocy wyzwolić nikogo! Z więzień wychodzą ludzie aby stać się niestety recydywą. W sprawiedliwości nie istnieje miłość. Skazaniec niezależnie czy się przyzna czy nie, czy będzie żałował czy nie, pozostanie skazańcem.

   Dlatego Jezus Chrystus przynosi nową „jakość”- miłowanie nieprzyjaciół! Oznacza ono przyjmowanie na siebie wszelkiego zła, do którego zdolny jest drugi człowiek i odpowiadanie na to zło przebaczeniem pełnym zrozumienia! Każdy z nas jest zdolny do wszystkiego! Każdy z nas jest zdolny do każdej niegodziwości- w tym znaczeniu nie jesteśmy lepsi od naszych nieprzyjaciół. Świadomość, że we mnie tkwi potencjalnie takie samo zło jak w kimś drugim, może wyzwolić nas z gniewu, odwetu, nienawiści i wszelkich prób dochodzenia sprawiedliwości.

    Jedno zastrzeżenie jest ważne: postawa nie opierania się złu, nie jest możliwa bez Boga. Jest możliwa tylko w jednym wypadku: gdy człowiek nosi w sobie Ducha Zmartwychwstałego. Takie postawy to jest naturalny przejaw obecności w kimś Ducha Świętego, który zabierając pokarm upadłej naturze( asceza) prowadzi ją do śmierci, a potem daje pokarm nowemu stworzeniu, które jako zrodzone z miłości, nie musi i nie chce grzeszyć. To nowe stworzenie umie tylko jedno: kochać miłością przebaczającą! Ta miłość pozwala tracić życie, ponieważ jest nieustanną więzią z Dawcą życia.

    Dlaczego wielu ludzi nigdy do tej postawy nie dorasta? Bo odkrywa jedynie połowę prawdy! Próbuje nie opierać się złu ale o własnych siłach i odkrywa, że to niemożliwe. Trzeba więc, oprócz własnej niemożności odkryć Tego, w którym wszystko jest możliwe!  Inaczej człowieka ogarnie zwątpienie i rozpacz! Bóg może wszystko! 


Ks. Ryszard K. Winiarski, Lublin

 

 

 
TOP